wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 4. Wyprawa na Pokątną

 Harry z rozmową musiał poczekać do południa, gdy z pracy wróci pan Weasley. Musiał jeszcze wykombinować jak przekonać ich, że mówi prawdę. Postanowił problem ten omówić z Hermioną i Ronem. Nie chciał jednak na razie im niczego wyjaśniać. Najpierw musiał o tym porozmawiać z państwem Weasley, więc gdy siedzieli w pokoju Rona i omawiali swoje wakacje spytał ogólnie Hermionę:
- Wiesz coś na temat myślodsiewni?
- No trochę o niej czytałam, kiedy wspomniałeś o tej, którą ma Dumbledore. Ale po co ci ta wiedza? – spytała zdziwiona dziewczyna, bo nie zdarzyło się jeszcze, żeby któreś z jej dwójki przyjaciół tak z siebie chciało poszerzyć wiedzę. I to wiedzę niedotyczącą quidditcha.
- Pomyślałem tylko, że fajnie mieć coś takiego. Mógłbym pozbyć się co niektórych snów lub wspomnień.
- No – rozmarzył się Ron – fajnie byłoby mieć coś takiego. Ja chętnie pozbyłbym się wspomnienia Aragoga i jego dzieci.
- Myślodsiewnia nie służy do pozbywania się koszmarów – zaczęła swoim mentorskim głosem Hermiona. – Ona służy do pozbycia się nadmiaru emocji.
- Dobrze – przerwał jej Harry, bo obawiał się kilkugodzinnego wykładu, na którego obecnie nie miał czasu ani ochoty. – Powiedz mi tylko, czy taką myślodsiewnie łatwo jest zdobyć?
- Nie, jest to bardzo rzadki artefakt, który posiadają tylko nieliczni, którzy piastują jakąś ważną pozycję. Służy im ona do podejmowania sprawiedliwych decyzji.
- Ale Bill mi kiedyś mówił – tym razem przerwał jej Ron – że niektóre czystokrwiste rodziny posiadają myślodsiewnie. Podobno kiedyś tworzone w niej były jakieś eliksiry, które mogą być robione tylko w ten sposób. Z tego co wiem w takich rodzinach ten przedmiot dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie.
- Ron a czy twoja rodzina posiada myślodsiewnie? – spytał Harry. – Przecież ty jesteś czystej krwi.
- Tak jestem, ale tu mowa jest o rodach, które znają się na czarnej magii, np. takich jak Malfoyowie.
- Albo Blackowie – dodał z zadumą Harry.
- Właśnie, rodzina Syriusza musiała mieć coś takiego – powiedziała Hermiona z fascynacją, bo myśl, że mogłaby skorzystać z tak silnego artefaktu aż zapierała jej dech. – Powiedz Harry, kto dziedziczy po Syriuszu, bo chyba nie Bellatriks?
- Szczerze mówiąc nie wiem, dyrektor nic na ten temat nie mówił.
- Ale to łatwo sprawdzić! – wykrzyknął podniecony Ron
- Jak? – jednocześnie zapytali się Hermiona i Harry.
- No, wystarczy jak wezwiesz Stworka, jeżeli stawi się przed tobą to oznaczać będzie, że majątek Syriusza jest twój.
- Jesteś genialny Ron – powiedziała Hermiona i szybko pocałowała go. Harry ze zdziwieniem przyjrzał się swoim przyjaciołom, czyżby coś go minęło?
- No jakby to powiedzieć – jąkał się zaczerwieniony Ron – ja i Hermiona, no my jesteśmy…
- Jesteśmy parą – przerwała mu Hermiona. – Jesteśmy ze sobą od tych wakacji.
- To cudownie. Gratuluję wam – powiedział Harry przytulając jednocześnie Hermionę. - Jako wasz przyjaciel muszę ostrzec Rona, że jeżeli skrzywdzi Hermionę to będzie miał do czynienia ze mną. – dodał z uśmiechem Harry
- To co sprawdzamy koncepcje Rona? – spytała się Hermiona.
- Ok – powiedział Harry i zawołał – Stworku!
Przez chwilę nic się nie działo, ale po kilku minutach z pyknięciem pojawił się skrzat.
- Pan wzywał, więc Stworek jest – powiedział skrzat i zaczął mruczeć. – Stworek znów musi służyć zdrajcy krwi, który zadaje się ze szlamą. Gdyby tylko jego pani o tym wiedziała to by go uratowała.
- Nie nazywaj Hermiony szlamą – oburzył się Ron.
- Jest tutaj i ten drugi zdrajca krwi. Oni wszyscy myślą, że mają prawo rozkazywać Stworkowi.
- Jako, że jestem twoim panem – przerwał mu Harry. – Rozkazuję ci udać się na Grimmauld Place 12 i oczekiwać tam na mnie. Wejść do środka mogę tylko ja i czarodzieje, którzy przyjdą ze mną. Jeżeli skontaktujesz się z Bellatriks lub Malfoyami lub kimkolwiek innym niż ja to wiedz, że śmierć lub ubranie to nic w porównaniu co ja mogę ci zrobić.
- Grożą Stworkowi, ale to nic. Stworek do tego przyzwyczajony.
- Rozumiesz mnie Stworku? – spytał się Harry.
- Tak – odpowiedział skrzat i zniknął.
- Nie poszło tak jakbym chciał, ale wiemy jedno. To ja jestem spadkobiercom Syriusza. Wiecie, gdzie może być ta myślodsiewnia?
- W domu jej nie ma, bo byśmy ją tam znaleźli przy sprzątaniu – powiedział Hermiona. – Musi więc być w skrytce w banku.
- Ale jak udamy się na Pokątną, aby nikt nie dowiedział się po co udajemy się do Gringotta? – zastanawiał się Harry.
- Tym się nie martw – stwierdził Ron. – Mama tak się przejmuje tym, że nie wyprawiła ci urodzin, że zgodzi się na wszystko, jeżeli powiemy, że twoim urodzinowym życzeniem jest wypad na Pokątną.
- Możemy powiedzieć, że możemy zrobić od razu zakupy do szkoły – dodała Hermiona.
- Ale jeszcze nie ma wyników z sumów, więc nie wiemy jakie książki są nam potrzebne.
- Dyrektor powiedział mi wczoraj, że wyniki powinny być dzisiaj wysłane.
- O Boże pewnie dostanę jeszcze mniej sumów niż bliźniacy. Zawaliłem przecież wróżbiarstwo i historię magii a i z innych nie poszło mi najlepiej – zaczął panikować Ron.
- Nie przejmuj się, mi też nie poszło najlepiej – próbował uspokoić przyjaciela Harry. – Chodźmy spytać twoją mamę, czy nas puści na Pokątną.
Pani Weasley nie chciała się zgodzić na tą wyprawę i to bez eskorty.
- Kiedy przyjdą listy z Hogwartu to wtedy udamy się tam wszyscy, a teraz marsz na dwór i weźcie się za ognomianie ogrodu. Zawołam was na obiad.
Hermiona, Harry i Ron nic nie osiągając wyszli na dwór. Ognomianie ogródka nie było ciężką robotą. Kiedy do nich przyłączyła się Ginny zrobili sobie zawody, kto rzuci dalej gnomem. Bezkonkurencyjna okazała się rudowłosa. Po obiedzie jednocześnie przyleciały sowy i przybył pan Weasley. Harry i Ron z obawą otworzyli swoje listy. Harry odetchną z ulgą nie poszło tak źle jak myślał.

Astronomia:                                                          zadawalający
Opieka nad magicznymi stworzeniami:           powyżej oczekiwań
Zaklęcia:                                                               powyżej oczekiwań
Obrona przed czarną magią:                              wybitny
Wróżbiarstwo:                                                       nędzny
Zielarstwo:                                                            powyżej oczekiwań
Historia magii:                                                       okropny
Eliksiry:                                                                powyżej oczekiwań
Transmutacja:                                                       powyżej oczekiwań

Otrzymał nawet powyżej oczekiwań z eliksirów, ale pomimo, że to była wysoka ocena to wiedział, że Snape nie przyjmie do klasy owutemowej nikogo kto ma poniżej wybitnego. Oznaczało to, że nie może zostać aurorem. Ale i tak był zadowolony. Zdał na siedem sumów i nawet dostał jeden wybitny. Zastanawiał się jak poszło jego przyjaciołom. Spojrzenia jego i Rona skrzyżowały się, więc się spytał:
- Wymieniamy się?
- Ok.
Harry stwierdził, że Ron też zdobył siedem sumów, ale nie ma żadnych wybitnych. Z ciekawością spojrzał na Hermionę. Zląkł się trochę, bo dziewczyna robiła się na zmianę biała i czerwona.
- No powiedz ile masz sumów? – spytał się Ron.
- Jakby to powiedzieć – zaczęła niepewnie Hermiona. – 11.
- Pewnie wszystkie wybitne, co?
- Dostałam dziesięć wybitnych i jedno powyżej oczekiwań z obrony przed czarną magią.
- Gratuluje wam dzieci. Jestem z was tak dumna. – mówiła pani Weasley –  Za takie wyniki należy wam się nagroda, co chcecie dostać? 
Cała trojka spojrzała na siebie. Ron odważył się powiedzieć.
- Mamo może pójdziemy na Pokątną co? Wstąpimy do Freda i Georga, prosimy.
- No nie wiem – powiedziała niepewnie pani Weasley – co sądzisz o tym pomyśle Arturze?
- Uważam, że to wspaniały pomysł. Zawołamy tylko Lupina, żeby z nami poszedł.
Harry, Hermiona, Ron i Ginny szybko udali się do swoich pokoi by się przebrać. Gdy wrócili na dół w kuchni czekał na nich już Lupin. Razem z nim była Tonks. Całe towarzystwo udało się najpierw do sklepu bliźniaków. Podróżowali przez kominek. Harry tym razem wyszedł dobrym rusztowaniem, ale wychodząc z kominka potknął się, więc cały ubrudzony był sadzą.
- Witamy…
- tak zacnych gości – powitali ich bliźniacy.
- Co was do nas sprowadza, czyżby… - zaczął Fred
- Harry przyszedł na inspekcje? – skończył George.
- Nie bój się Harry…
- dbamy by interes ci się opłacił.
Harry uwielbiał sposób komunikowania się bliźniaków. Nie wiedział jak oni to robią. Rozumieli się na poziomie podświadomości. Zawsze wiedzieli co ten drugi chce powiedzieć.
- Dajcie mu spokój chłopcy – przerwała im pani Weasley. – Właśnie przyszły wyniki z sumami, więc postanowiliśmy wybrać się na małe zakupy.
- Ron, czyżby udało ci się zdać? – spytał się Fred
- Tak Ron, powiedz nam coś zrobił komisji, że cie przepuścili dalej? – dopytywał się George.
- Nie dokuczajcie bratu – skarciła ich matka. – Zdobył więcej sumów niż wy obydwaj razem wzięci.
- Och Ronuś, jaki ty jesteś mądry tylko nie idź w ślady Percy’ego, bo…
- jeden napuszony braciszek nam starczy w rodzinie – skończył słowa Georga Fred.
- Chłopcy przestańcie – upomniała ich znowu pani Weasley. – Może pochwalicie się waszym osiągnięciem?
- To nie do końca nasze osiągnięcie – powiedział George.
- Tak, bo gdyby nie Harry to nie wiem, kiedy udało by nam się otworzyć ten sklep – dodał Fred.
- Przestańcie chłopaki to był wasz pomysł, ja wam dałem tylko pieniądze, które i tak byście, wcześniej czy później jakoś zarobili.
- Harry…
- przyjacielu nasz…
- nie uda ci się wycofać z…
- naszego interesu.
- Razem z Georgem postanowiliśmy zrobić z ciebie współ właściciela, więc możesz oczekiwać 10% zysku.
- Nie po to wam pożyczałem te pieniądze – sprzeciwił się im Harry. – Nie po to wam je dałem, żeby oczekiwać jakiś zysków. Nawet nie wiem co zrobić z tymi zyskami.
- Harry – wtrącił się Lupin – bliźniacy mają rację, jeżeli dałeś im pieniądze na otwarcie biznesu to automatycznie podpisałeś z nimi magiczny kontrakt, coś na kształt mugolskiej umowy. Jeżeli nie chcesz się zajmować tym interesem możesz zatrudnić kogoś, żeby zajął się tym w twoim imieniu.
- Dobrze Remusie pomyślę o tym i powiem ci co zdecydowałem. Teraz chętnie zwiedziłbym cały sklep.
- Jak chcesz, teraz witamy was…
- w krainie magii, gdzie wszystko jest dozwolone…
- gdzie nic nie jest pewne…
- gdzie to co widzicie nie zawsze jest tym czym wam się wydaje.
- Witamy was w…
- Magicznych Dowcipach Weasleyów – wykrzyknęli razem bliźniacy.
- Tu jest super – fascynował się Ron. – Czy możemy spróbować wasze produkty?
- Spróbować? Słyszałeś bracie? – spytał George.
- Tak, słyszałem bracie – odpowiedział Fred. – Musisz wiedzieć Ronuś, że w sklepie się nie próbuje tylko…
- kupuje – dokończył George.
- No, ale jesteśmy rodziną. Możecie pozwolić nam na więcej – przekonywał ich Ron.
- Nie wyjeżdżaj mi tu z rodziną – stwierdził George. – Interes jest interesem.
- Właśnie w interesie nie ma miejsca na rodzinę. Możecie patrzeć, ale nie „próbować”, wszystko co zostanie użyte będzie wam sprzedane, więc pamiętaj Ron łapy przy sobie. - Mówiąc to Fred zaprowadził całą grupę do kolejnego pokoju.
Harry nie mógł się nadziwić, jak bliźniacy stworzyli te wszystkie produkty. Przecież fajerwerki, przenośne bagna, czy bombonierki Lesera to nic w porównaniu z tym wszystkim, co oferowali w tym sklepie. Niektóre rzeczy chętnie wypróbowałby na Dudleyu czy Malfoyu. Ta myśl spowodowała, że stanął w miejscu.
- Słuchaj George – zaczął powoli Harry – niektóre z waszych produktów spokojnie nadawały by się na broń, albo chociażby służyły by ludziom w samoobronie. Zastanawiam się, czy Ministerstwo Magii nie zainteresowało się waszymi pomysłami.
- Niestety nowy Minister Magii jest pozbawiony wyobraźni. Wierzy, że aurorzy sami dadzą sobie rady i nie potrzebują pomocy dzieci.
- To ciekawe, bo jak dotąd ci aurorzy nic nie zrobili. Jedynym skutkiem ich działań jest ponowne uwolnienie śmierciożerców i przyłączenie dementorów do Voldemorta.
- Niestety. Knot był zły, ale Rufus Scrimgeour wydaje się jeszcze gorszy. Wydaje mu się, że sam pokona Sam Wiesz Kogo. Jedynym plusem jego kadencji jest to, że pozwolił na połączenie sił Zakonu Feniksa z siłami Ministerstwa.
Harry skrzywił się na tą informacje, bo wiedza, że Dumbledore zyskał silnego sojusznika w manipulowaniu jego losem nie bardzo mu się podobała. Harry nie wiedział jak dyrektor i Minister mogli odrzucić takich sprzymierzeńców jakimi byli bliźniacy. Przecież wojna dotyczyć będzie też uczniów Hogwartu. Chłopiec zastanawiał się kto jeszcze nie został doceniony przez Zakon lub Ministerstwo. Zanotował sobie w pamięci, żeby porozmawiać o tym z Hermioną.
Po zakupach w Magicznych Dowcipach Weasleyów grupa się rozdzieliła. Lupin, który dał się namówić Harremu udał się wraz nim, Hermioną i Ronem do Gringotta. Państwo Weasley wraz z Ginny poszli do Madame Malkin, aby kupić szaty dziewczynie, gdyż ta wyrosła ze starych. Tonks niestety została wezwana do pracy.
Ron i Hermiona szli za rękę z przodu. Za nimi podążali Remus i Harry. Chłopiec widząc szczęśliwych przyjaciół spytał się Lupina:
- A tak w ogóle co jest miedzy tobą a Tonks.
- Nic nie ma – odpowiedział zmieszany Remus. – A co miło by być?
- Przecież widać, że podoba ci się. Nawet ja to widzę, chociaż  w tym przypadku nie mam żadnego doświadczenia.
- Nawet jeśli. Nic nie mogę z tym zrobić.
- Ale dlaczego?
- Bo jestem wilkołakiem, a nasze prawo w przypadku tej rasy jest bardzo surowe. Nie pozwala nam ono na zawieranie małżeństw. Nie mogą robić tego nawet dzieci wilkołaków.
- Jest to niesprawiedliwe, przecież ty nikomu nie zagrażasz jeśli pijesz eliksir tojadowy. A czy dzieci muszą cierpieć tylko dlatego, że jego rodzica spotkał zły los?
- Niestety nasze prawo nie tylko dyskryminuję moją rasę. Podobnie jest z goblinami, centaurami czy skrzatami domowymi. Takich ras jest dużo. Nic z tym nie możemy zrobić. Tak jest i już. Powiedz mi lepiej po co potrzebujesz udać się do banku?
- Bo widzisz ostatnio przetestowaliśmy teorie Rona.
- Rona? A co on wymyślił?
- Rozmawialiśmy ostatnio o myślodsiewniach. Ron mi powiedział, że czystokrwiste rody dziedziczą taką rzecz z pokolenia na pokolenie.
- Tak to prawda, ale po co ci myślodsiewnia? I gdzie chcesz ją dostać?
- Zaraz ci powiem. Kiedy Ron powiedział o rodach czystokrwistych pomyśleliśmy o Syriuszu, przecież jego ród w całości poza kilkoma wyjątkami byli zwolennikami czystej krwi. Chcemy sprawdzić, czy nie posiadali oni myślodsiewni. 
- Syriusz wspominał mi kiedyś, że Bellatriks nie może doczekać się, żeby odziedziczyć coś co może spodobać się Sam Wiesz Komu. Podobno miał być to artefakt o dużej mocy, ale Syriusz nie interesujący się sprawami rodziny, nie zapamiętał o czym jego kuzynka mówiła – powiedział zamyślony Remus. – Ale jak chcecie dostać się do skrytki Blacków, przecież dyrektor jeszcze nie sprawdził jeszcze kto dziedziczy po Syriuszu. Nie wiedział jak, bo gobliny nie chciały z nimi współpracować.
- Ron wpadł na pomysł, abym wezwał Stworka, bo przecież…
- STWORKA!!! Ale po co ci on?
- Przecież Stworek jest częścią spadku, czyli jeżeli by odpowiedział na moje wezwanie oznaczało by to, że jestem jego panem. A co z kolei oznaczałby, że ja dziedziczę majątek po Syriuszu.
- To taki prosty sposób, ale dlaczego Dumbledore na niego nie wpadł?
- Myślę, że jak większość czarodziei dyrektor nie myślał o skrzatach domowych jak o kimś istotnym.
- Może, ale powiedz mi, czy Stworek stawił się na twoje wezwanie.
- No tak – powiedział zakłopotany Harry. – Okazuje się chyba, że to ja jestem spadkobiercą Syriusza.
- Harry to wspaniale. Oznacza to przecież, że Zakon może wrócić na Grimmauld Place 12.
- Tak, ale proszę cię nie mów o tym nikomu. Chcę sam o tym powiadomić dyrektora – skłamał Harry. Nie mógł jak na razie powiedzieć Lupinowi, że przestał wierzyć dyrektorowi i chce  przeszukać dom, bez jego wiedzy. Najpierw musi załatwić sprawę z myślodsiewnią. 
W banku okazało się, że obsługiwać go będzie Gryfek, goblin, którego spotkał, gdy po raz pierwszy wkroczył do świata magii. Początkowo wydawał mu się straszny. Jego twarz była taka surowa. Po jakimś czasie, kiedy przywyknął do ich niecodziennego wyglądu okazało się, że Gryfek jest młodym goblinem a błysk w jego oku można porównać z tym jaki pokazuje się w oczach bliźniaków, kiedy planują jakiś kawał. Więc jak zobaczył go za kontuarem uśmiechnął się z przyjaźnią do niego. Niestety musieli chwilę poczekać, bo Gryfek rozmawiał z jakimś czarodziejem.
Rozmowa ta robiła się coraz głośniejsza. Chodziło chyba o to, że mężczyzna nie był zadowolony z pracy goblinów. Harry przysłuchując się jej usłyszał, że czarodziej miał pretensje do pracowników Gringotta o to, że stracił na jakimś interesie. Całą winę zrzucił na niekompetencje goblinów. Kiedy doszło do tego, że mężczyzna zaczął obrażać gobliny Harry nie wytrzymał i wtrącił się do rozmowy.
- Proszę pana proszę się uspokoić, nie jest pan tutaj sam. – Zdumiony mężczyzna odwrócił się do Harrego, a gdy zobaczył kto go poucza jeszcze bardziej się wkurzył.
- Nie wtrącaj się, kiedy dorośli rozmawiają. Wiesz kim jestem?
- Niestety nie – odpowiedział z udaną uniżonością Harry.
- Jestem Nicolas Greengraas, należę do zamożnej rodziny, a ten tutaj – wskazał na goblina – śmie mówić, że moja firma nie przynosi zysków. Co on może wiedzieć, przecież nawet nie jest czarodziejem. Jest tylko jakimś podgatunkiem.
Harry słysząc jak czarodziej wypowiada się z ironią o goblinach, które przecież mu nic nie zrobiły wybuchnął:
- Proszę nie wypowiadać się takim tonem o istotach, które przewyższają pana we wszystkim.
- Kim ty jesteś, że śmiesz rozkazywać mi. Ja jestem czarodziejem czystej krwi i nikt nie będzie tak do mnie mówił, a zwłaszcza jakiś dzieciak, który ledwo co od podłogi wyrósł.
Harry zniósł jakoś przytyk co do jego wzrostu. Wiedział, że jest niski, ale jest to też plusem. Dzięki nie wysokiemu wzrostowi był niezłym szukającym.
- Jestem Harry Potter – powiedział z całą pychą na jaką było go stać – jeżeli nie wyjdzie pan w ciągu kilku sekund zawiadomię Dumbledora o pana nieuprzejmości – skłamał nieco Harry. – Musi pan wiedzieć, że dyrektor przyjaźni się z obecnym Ministrem, który jak sądzę znajdzie jakiś pomysł, żeby wysłać pana do Azkabanu.
Mężczyzna zmierzył Harrego nie wiedząc jak zareagować na takie słowa, ale gdy dojrzał bliznę na czole, szybko skłonił się, mrukną coś na dowidzenia i zniknął.
- Harry ta ostatnia mowa była świetna – powiedział ze śmiechem Ron – nawet Percy nie powstydził by się tych słów. No i ten ton. Pewnie byłby z ciebie dumny.
Harry lekko zarumienił się. Nie chciał nikogo straszyć, ale człowiek ten za bardzo go wzburzył. Aby szybko skończyć tą historię zwrócił się z przepraszającym uśmiechem do Gryfka.
- Proszę zaprowadź nas do skrytki Blacków.
Harry podążając za goblinem nie zwrócił uwagę, że po jego słowach w oczach innych goblinów zabłysnął szok. Jednak Hermiona tego nie przeoczyła. Nie wspomniała nic o tym chłopcom. Zastanawiała się tylko jak to zdarzenie wpłynie na ich przyszły los.
Wejście do skrytki okazało się łatwe, bo wystarczyło jedynie, że Harry podszedł do drzwi, a magia banku zrobiła swoje. Drzwi przed czwórką czarodziei otworzyły się, kiedy potwierdziło się, że Harry jest prawowitym właścicielem. Jednak już przeszukanie jej nie wydawało się takie łatwe. Wszyscy potomkowie Blacków musieli składować w niej niepotrzebne, ale drogocenne rzeczy. Skrytka była cała zapełniona jakimiś meblami, pełnymi skrzyniami czy innymi szpargałami.
- Jak my znajdziemy w tym bałaganie myślodsiewnie – jęknął Ron.
- Musimy sprawdzać systematycznie, ja z Ronem zacznę od lewej strony a ty z profesorem Lupinem weźcie się za szukanie od prawej strony – zaproponowała Harremu Hermiona.
Zrezygnowany Harry zgodził się z nią i ruszył ku szafie stojącej po prawej stronie. Od szukania przez całą wieczność uratował ich Gryfek, który przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest lepszy sposób na znalezienie przedmiotu, którego szukacie. W Gringocie prowadzimy rejestr bardzo cennych artefaktów, a myślodsiewnia do nich należy. Więc jeżeli była w posiadaniu rodziny Blacków powinna znaleźć się na takiej liście.
- Gryfku uratowałeś nas – powiedział z entuzjazmem Harry. – Czy możesz dla nas to sprawdzić? Będziemy ci bardzo wdzięczni.
- Dobrze proszę tu na mnie poczekać zaraz wrócę.
Gdy goblin wyszedł Harry zlustrował kolejny spadek jaki mu pozostał. Zauważył, że jeżeli sumuje się pieniądze te umieszczone w skrytce Potterów i w skrytce Blacków i doda się zyski z Magicznych Dowcipów Weasleyów to będzie miał tyle pieniędzy, że nie wyda ich przez całe swoje życie. Chętnie oddałby część Weasleyom, ale wiedział, że oni ich nie przyjmą. Musi porozmawiać na ten temat z Lupinem. Razem coś wymyślą. Po chwili wrócił Gryfek. Harry krzyknął z radości, gdy okazało się, że myślodsiewnia znajduje się na liście. Należało teraz jedynie znaleźć odpowiednią lokalizację. Udało się to Hermionie, która wyćwiczyła siedząc w bibliotece szybki sposób poruszania się po jakichkolwiek katalogach. Po znalezieniu myślodsiewni wystąpił kolejny problem. Jak ją przetransportować do Nory tak, aby nie rzucała się w oczy. I znów pomógł im Gryfek. Zaproponował on, że wyśle ją, z którąś z sów należących do banku. Powinni otrzymać ją już jak wrócą do domu. Harry zgodził się na takie rozwiązanie. Wychodząc jeszcze poprosił goblina:
- Jest możliwość, aby powiadomiono mnie natychmiast, jeśli ktokolwiek będzie interesował się skrytką należącą do rodziny Blacków?
- Oczywiście panie Potter.
- Dziękujemy za wszystko Gryfku. Do widzenia.
- Zawsze do usług.
Przy samym wyjściu Harry dojrzał srebrny medalion wysadzony szmaragdami, które tworzyły literę S. Nie wiedział co go nakłoniło do zabrania tego, ale zrobił to. Wychodząc wsuną go do kieszeni w spodniach. Ron, Hermiona, Harry i Lupin spotkali państwo Weasley z Ginny pod bankiem. Razem szybko uporali się z pozostałymi zakupami.

***

Życzę miłego czytania.

Kornelia Kuk

3 komentarze:

  1. Widzę, że zaczyna się dziać. :)
    Ostatnio jestem bardzo zabiegana, nawet teraz czas mnie goni, ale zaraz będą ferie, więc możesz się szykować na dłuższe komentarze. Ogółem jest dobrze, a, jak wiadomo, praktyka czyni mistrza. Zwłaszcza że widziałam, że poszukujesz bety (sama mogłabym pomóc, ale boję się, że w którymś momencie bym Cię zostawiła na lodzie, bo bym się po prostu nie wyrabiała). Życzę powodzenia! :")
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Leże i rycze ze śmiechu. genialne

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie to wszystko wyszło ;-) Czyżby Harry już zabrał horkruksa, hmm? No nic, proszę dodawaj szybciej rozdziały, bo się nie mogę doczekać :P
    Pozdrawiam,
    PomyLuna ;*
    maddieravenclaw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń