Harry z rozmową musiał
poczekać do południa, gdy z pracy wróci pan Weasley. Musiał jeszcze
wykombinować jak przekonać ich, że mówi prawdę. Postanowił problem ten omówić z
Hermioną i Ronem. Nie chciał jednak na razie im niczego wyjaśniać. Najpierw
musiał o tym porozmawiać z państwem Weasley, więc gdy siedzieli w pokoju Rona i
omawiali swoje wakacje spytał ogólnie Hermionę:
- Wiesz coś na
temat myślodsiewni?
- No trochę o niej
czytałam, kiedy wspomniałeś o tej, którą ma Dumbledore. Ale po co ci ta wiedza?
– spytała zdziwiona dziewczyna, bo nie zdarzyło się jeszcze, żeby któreś z jej
dwójki przyjaciół tak z siebie chciało poszerzyć wiedzę. I to wiedzę niedotyczącą
quidditcha.
- Pomyślałem tylko, że
fajnie mieć coś takiego. Mógłbym pozbyć się co niektórych snów lub wspomnień.
- No – rozmarzył się
Ron – fajnie byłoby mieć coś takiego. Ja chętnie pozbyłbym się wspomnienia
Aragoga i jego dzieci.
- Myślodsiewnia nie
służy do pozbywania się koszmarów – zaczęła swoim mentorskim głosem Hermiona. –
Ona służy do pozbycia się nadmiaru emocji.
- Dobrze – przerwał jej
Harry, bo obawiał się kilkugodzinnego wykładu, na którego obecnie nie miał
czasu ani ochoty. – Powiedz mi tylko, czy taką myślodsiewnie łatwo jest zdobyć?
- Nie, jest to bardzo
rzadki artefakt, który posiadają tylko nieliczni, którzy piastują jakąś ważną
pozycję. Służy im ona do podejmowania sprawiedliwych decyzji.
- Ale Bill mi kiedyś
mówił – tym razem przerwał jej Ron – że niektóre czystokrwiste rodziny posiadają
myślodsiewnie. Podobno kiedyś tworzone w niej były jakieś eliksiry, które mogą
być robione tylko w ten sposób. Z tego co wiem w takich rodzinach ten przedmiot
dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie.
- Ron a czy twoja
rodzina posiada myślodsiewnie? – spytał Harry. – Przecież ty jesteś czystej
krwi.
- Tak jestem, ale tu
mowa jest o rodach, które znają się na czarnej magii, np. takich jak
Malfoyowie.
- Albo Blackowie –
dodał z zadumą Harry.
- Właśnie, rodzina
Syriusza musiała mieć coś takiego – powiedziała Hermiona z fascynacją, bo myśl,
że mogłaby skorzystać z tak silnego artefaktu aż zapierała jej dech. – Powiedz
Harry, kto dziedziczy po Syriuszu, bo chyba nie Bellatriks?
- Szczerze mówiąc nie
wiem, dyrektor nic na ten temat nie mówił.
- Ale to łatwo
sprawdzić! – wykrzyknął podniecony Ron
- Jak? – jednocześnie
zapytali się Hermiona i Harry.
- No, wystarczy jak
wezwiesz Stworka, jeżeli stawi się przed tobą to oznaczać będzie, że majątek
Syriusza jest twój.
- Jesteś genialny Ron –
powiedziała Hermiona i szybko pocałowała go. Harry ze zdziwieniem przyjrzał się
swoim przyjaciołom, czyżby coś go minęło?
- No jakby to
powiedzieć – jąkał się zaczerwieniony Ron – ja i Hermiona, no my jesteśmy…
- Jesteśmy parą –
przerwała mu Hermiona. – Jesteśmy ze sobą od tych wakacji.
- To cudownie.
Gratuluję wam – powiedział Harry przytulając jednocześnie Hermionę. - Jako wasz
przyjaciel muszę ostrzec Rona, że jeżeli skrzywdzi Hermionę to będzie miał do
czynienia ze mną. – dodał z uśmiechem Harry
- To co sprawdzamy
koncepcje Rona? – spytała się Hermiona.
- Ok – powiedział Harry
i zawołał – Stworku!
Przez chwilę nic się
nie działo, ale po kilku minutach z pyknięciem pojawił się skrzat.
- Pan wzywał, więc
Stworek jest – powiedział skrzat i zaczął mruczeć. – Stworek znów musi służyć
zdrajcy krwi, który zadaje się ze szlamą. Gdyby tylko jego pani o tym wiedziała
to by go uratowała.
- Nie nazywaj Hermiony
szlamą – oburzył się Ron.
- Jest tutaj i ten
drugi zdrajca krwi. Oni wszyscy myślą, że mają prawo rozkazywać Stworkowi.
- Jako, że jestem twoim
panem – przerwał mu Harry. – Rozkazuję ci udać się na Grimmauld Place 12 i
oczekiwać tam na mnie. Wejść do środka mogę tylko ja i czarodzieje, którzy
przyjdą ze mną. Jeżeli skontaktujesz się z Bellatriks lub Malfoyami lub
kimkolwiek innym niż ja to wiedz, że śmierć lub ubranie to nic w porównaniu co
ja mogę ci zrobić.
- Grożą Stworkowi, ale
to nic. Stworek do tego przyzwyczajony.
- Rozumiesz mnie
Stworku? – spytał się Harry.
- Tak – odpowiedział
skrzat i zniknął.
- Nie poszło tak jakbym
chciał, ale wiemy jedno. To ja jestem spadkobiercom Syriusza. Wiecie, gdzie
może być ta myślodsiewnia?
- W domu jej nie ma, bo
byśmy ją tam znaleźli przy sprzątaniu – powiedział Hermiona. – Musi więc być w
skrytce w banku.
- Ale jak udamy się na
Pokątną, aby nikt nie dowiedział się po co udajemy się do Gringotta? –
zastanawiał się Harry.
- Tym się nie martw –
stwierdził Ron. – Mama tak się przejmuje tym, że nie wyprawiła ci urodzin, że
zgodzi się na wszystko, jeżeli powiemy, że twoim urodzinowym życzeniem jest
wypad na Pokątną.
- Możemy powiedzieć, że
możemy zrobić od razu zakupy do szkoły – dodała Hermiona.
- Ale jeszcze nie ma
wyników z sumów, więc nie wiemy jakie książki są nam potrzebne.
- Dyrektor powiedział
mi wczoraj, że wyniki powinny być dzisiaj wysłane.
- O Boże pewnie dostanę
jeszcze mniej sumów niż bliźniacy. Zawaliłem przecież wróżbiarstwo i historię
magii a i z innych nie poszło mi najlepiej – zaczął panikować Ron.
- Nie przejmuj się, mi
też nie poszło najlepiej – próbował uspokoić przyjaciela Harry. – Chodźmy
spytać twoją mamę, czy nas puści na Pokątną.
Pani Weasley nie
chciała się zgodzić na tą wyprawę i to bez eskorty.
- Kiedy przyjdą listy z
Hogwartu to wtedy udamy się tam wszyscy, a teraz marsz na dwór i weźcie się za
ognomianie ogrodu. Zawołam was na obiad.
Hermiona, Harry i Ron
nic nie osiągając wyszli na dwór. Ognomianie ogródka nie było ciężką robotą.
Kiedy do nich przyłączyła się Ginny zrobili sobie zawody, kto rzuci dalej
gnomem. Bezkonkurencyjna okazała się rudowłosa. Po obiedzie jednocześnie
przyleciały sowy i przybył pan Weasley. Harry i Ron z obawą otworzyli swoje
listy. Harry odetchną z ulgą nie poszło tak źle jak myślał.
Astronomia: zadawalający
Opieka nad magicznymi
stworzeniami: powyżej oczekiwań
Zaklęcia: powyżej
oczekiwań
Obrona przed czarną
magią: wybitny
Wróżbiarstwo: nędzny
Zielarstwo: powyżej
oczekiwań
Historia magii: okropny
Eliksiry: powyżej
oczekiwań
Transmutacja: powyżej
oczekiwań
Otrzymał nawet powyżej
oczekiwań z eliksirów, ale pomimo, że to była wysoka ocena to wiedział, że
Snape nie przyjmie do klasy owutemowej nikogo kto ma poniżej wybitnego.
Oznaczało to, że nie może zostać aurorem. Ale i tak był zadowolony. Zdał na
siedem sumów i nawet dostał jeden wybitny. Zastanawiał się jak poszło jego
przyjaciołom. Spojrzenia jego i Rona skrzyżowały się, więc się spytał:
- Wymieniamy się?
- Ok.
Harry stwierdził, że
Ron też zdobył siedem sumów, ale nie ma żadnych wybitnych. Z ciekawością
spojrzał na Hermionę. Zląkł się trochę, bo dziewczyna robiła się na zmianę
biała i czerwona.
- No powiedz ile masz
sumów? – spytał się Ron.
- Jakby to powiedzieć –
zaczęła niepewnie Hermiona. – 11.
- Pewnie wszystkie
wybitne, co?
- Dostałam dziesięć
wybitnych i jedno powyżej oczekiwań z obrony przed czarną magią.
- Gratuluje wam dzieci.
Jestem z was tak dumna. – mówiła pani Weasley –
Za takie wyniki należy wam się nagroda, co chcecie dostać?
Cała trojka spojrzała
na siebie. Ron odważył się powiedzieć.
- Mamo może pójdziemy
na Pokątną co? Wstąpimy do Freda i Georga, prosimy.
- No nie wiem –
powiedziała niepewnie pani Weasley – co sądzisz o tym pomyśle Arturze?
- Uważam, że to
wspaniały pomysł. Zawołamy tylko Lupina, żeby z nami poszedł.
Harry, Hermiona, Ron i
Ginny szybko udali się do swoich pokoi by się przebrać. Gdy wrócili na dół w
kuchni czekał na nich już Lupin. Razem z nim była Tonks. Całe towarzystwo udało
się najpierw do sklepu bliźniaków. Podróżowali przez kominek. Harry tym razem
wyszedł dobrym rusztowaniem, ale wychodząc z kominka potknął się, więc cały
ubrudzony był sadzą.
- Witamy…
- tak zacnych gości –
powitali ich bliźniacy.
- Co was do nas
sprowadza, czyżby… - zaczął Fred
- Harry przyszedł na
inspekcje? – skończył George.
- Nie bój się Harry…
- dbamy by interes ci
się opłacił.
Harry uwielbiał sposób
komunikowania się bliźniaków. Nie wiedział jak oni to robią. Rozumieli się na
poziomie podświadomości. Zawsze wiedzieli co ten drugi chce powiedzieć.
- Dajcie mu spokój
chłopcy – przerwała im pani Weasley. – Właśnie przyszły wyniki z sumami, więc postanowiliśmy
wybrać się na małe zakupy.
- Ron, czyżby udało ci
się zdać? – spytał się Fred
- Tak Ron, powiedz nam
coś zrobił komisji, że cie przepuścili dalej? – dopytywał się George.
- Nie dokuczajcie bratu
– skarciła ich matka. – Zdobył więcej sumów niż wy obydwaj razem wzięci.
- Och Ronuś, jaki ty
jesteś mądry tylko nie idź w ślady Percy’ego, bo…
- jeden napuszony
braciszek nam starczy w rodzinie – skończył słowa Georga Fred.
- Chłopcy przestańcie –
upomniała ich znowu pani Weasley. – Może pochwalicie się waszym osiągnięciem?
- To nie do końca nasze
osiągnięcie – powiedział George.
- Tak, bo gdyby nie
Harry to nie wiem, kiedy udało by nam się otworzyć ten sklep – dodał Fred.
- Przestańcie chłopaki
to był wasz pomysł, ja wam dałem tylko pieniądze, które i tak byście, wcześniej
czy później jakoś zarobili.
- Harry…
- przyjacielu nasz…
- nie uda ci się
wycofać z…
- naszego interesu.
- Razem z Georgem
postanowiliśmy zrobić z ciebie współ właściciela, więc możesz oczekiwać 10%
zysku.
- Nie po to wam
pożyczałem te pieniądze – sprzeciwił się im Harry. – Nie po to wam je dałem,
żeby oczekiwać jakiś zysków. Nawet nie wiem co zrobić z tymi zyskami.
- Harry – wtrącił się
Lupin – bliźniacy mają rację, jeżeli dałeś im pieniądze na otwarcie biznesu to
automatycznie podpisałeś z nimi magiczny kontrakt, coś na kształt mugolskiej
umowy. Jeżeli nie chcesz się zajmować tym interesem możesz zatrudnić kogoś,
żeby zajął się tym w twoim imieniu.
- Dobrze Remusie
pomyślę o tym i powiem ci co zdecydowałem. Teraz chętnie zwiedziłbym cały
sklep.
- Jak chcesz, teraz
witamy was…
- w krainie magii,
gdzie wszystko jest dozwolone…
- gdzie nic nie jest
pewne…
- gdzie to co widzicie
nie zawsze jest tym czym wam się wydaje.
- Witamy was w…
- Magicznych Dowcipach
Weasleyów – wykrzyknęli razem bliźniacy.
- Tu jest super –
fascynował się Ron. – Czy możemy spróbować wasze produkty?
- Spróbować? Słyszałeś
bracie? – spytał George.
- Tak, słyszałem bracie
– odpowiedział Fred. – Musisz wiedzieć Ronuś, że w sklepie się nie próbuje
tylko…
- kupuje – dokończył
George.
- No, ale jesteśmy
rodziną. Możecie pozwolić nam na więcej – przekonywał ich Ron.
- Nie wyjeżdżaj mi tu z
rodziną – stwierdził George. – Interes jest interesem.
- Właśnie w interesie
nie ma miejsca na rodzinę. Możecie patrzeć, ale nie „próbować”, wszystko co
zostanie użyte będzie wam sprzedane, więc pamiętaj Ron łapy przy sobie. -
Mówiąc to Fred zaprowadził całą grupę do kolejnego pokoju.
Harry nie mógł się
nadziwić, jak bliźniacy stworzyli te wszystkie produkty. Przecież fajerwerki,
przenośne bagna, czy bombonierki Lesera to nic w porównaniu z tym wszystkim, co
oferowali w tym sklepie. Niektóre rzeczy chętnie wypróbowałby na Dudleyu czy Malfoyu.
Ta myśl spowodowała, że stanął w miejscu.
- Słuchaj George –
zaczął powoli Harry – niektóre z waszych produktów spokojnie nadawały by się na
broń, albo chociażby służyły by ludziom w samoobronie. Zastanawiam się, czy
Ministerstwo Magii nie zainteresowało się waszymi pomysłami.
- Niestety nowy
Minister Magii jest pozbawiony wyobraźni. Wierzy, że aurorzy sami dadzą sobie
rady i nie potrzebują pomocy dzieci.
- To ciekawe, bo jak
dotąd ci aurorzy nic nie zrobili. Jedynym skutkiem ich działań jest ponowne
uwolnienie śmierciożerców i przyłączenie dementorów do Voldemorta.
- Niestety. Knot był
zły, ale Rufus Scrimgeour wydaje się jeszcze gorszy. Wydaje mu się, że sam
pokona Sam Wiesz Kogo. Jedynym plusem jego kadencji jest to, że pozwolił na
połączenie sił Zakonu Feniksa z siłami Ministerstwa.
Harry skrzywił się na
tą informacje, bo wiedza, że Dumbledore zyskał silnego sojusznika w
manipulowaniu jego losem nie bardzo mu się podobała. Harry nie wiedział jak
dyrektor i Minister mogli odrzucić takich sprzymierzeńców jakimi byli
bliźniacy. Przecież wojna dotyczyć będzie też uczniów Hogwartu. Chłopiec
zastanawiał się kto jeszcze nie został doceniony przez Zakon lub Ministerstwo.
Zanotował sobie w pamięci, żeby porozmawiać o tym z Hermioną.
Po zakupach w
Magicznych Dowcipach Weasleyów grupa się rozdzieliła. Lupin, który dał się
namówić Harremu udał się wraz nim, Hermioną i Ronem do Gringotta. Państwo
Weasley wraz z Ginny poszli do Madame Malkin, aby kupić szaty dziewczynie, gdyż
ta wyrosła ze starych. Tonks niestety została wezwana do pracy.
Ron i Hermiona szli za
rękę z przodu. Za nimi podążali Remus i Harry. Chłopiec widząc szczęśliwych
przyjaciół spytał się Lupina:
- A tak w ogóle co jest
miedzy tobą a Tonks.
- Nic nie ma –
odpowiedział zmieszany Remus. – A co miło by być?
- Przecież widać, że
podoba ci się. Nawet ja to widzę, chociaż
w tym przypadku nie mam żadnego doświadczenia.
- Nawet jeśli. Nic nie
mogę z tym zrobić.
- Ale dlaczego?
- Bo jestem
wilkołakiem, a nasze prawo w przypadku tej rasy jest bardzo surowe. Nie pozwala
nam ono na zawieranie małżeństw. Nie mogą robić tego nawet dzieci wilkołaków.
- Jest to
niesprawiedliwe, przecież ty nikomu nie zagrażasz jeśli pijesz eliksir
tojadowy. A czy dzieci muszą cierpieć tylko dlatego, że jego rodzica spotkał
zły los?
- Niestety nasze prawo
nie tylko dyskryminuję moją rasę. Podobnie jest z goblinami, centaurami czy
skrzatami domowymi. Takich ras jest dużo. Nic z tym nie możemy zrobić. Tak jest
i już. Powiedz mi lepiej po co potrzebujesz udać się do banku?
- Bo widzisz ostatnio
przetestowaliśmy teorie Rona.
- Rona? A co on
wymyślił?
- Rozmawialiśmy
ostatnio o myślodsiewniach. Ron mi powiedział, że czystokrwiste rody dziedziczą
taką rzecz z pokolenia na pokolenie.
- Tak to prawda, ale po
co ci myślodsiewnia? I gdzie chcesz ją dostać?
- Zaraz ci powiem.
Kiedy Ron powiedział o rodach czystokrwistych pomyśleliśmy o Syriuszu, przecież
jego ród w całości poza kilkoma wyjątkami byli zwolennikami czystej krwi.
Chcemy sprawdzić, czy nie posiadali oni myślodsiewni.
- Syriusz wspominał mi
kiedyś, że Bellatriks nie może doczekać się, żeby odziedziczyć coś co może
spodobać się Sam Wiesz Komu. Podobno miał być to artefakt o dużej mocy, ale
Syriusz nie interesujący się sprawami rodziny, nie zapamiętał o czym jego
kuzynka mówiła – powiedział zamyślony Remus. – Ale jak chcecie dostać się do
skrytki Blacków, przecież dyrektor jeszcze nie sprawdził jeszcze kto dziedziczy
po Syriuszu. Nie wiedział jak, bo gobliny nie chciały z nimi współpracować.
- Ron wpadł na pomysł,
abym wezwał Stworka, bo przecież…
- STWORKA!!! Ale po co
ci on?
- Przecież Stworek jest
częścią spadku, czyli jeżeli by odpowiedział na moje wezwanie oznaczało by to,
że jestem jego panem. A co z kolei oznaczałby, że ja dziedziczę majątek po
Syriuszu.
- To taki prosty sposób,
ale dlaczego Dumbledore na niego nie wpadł?
- Myślę, że jak
większość czarodziei dyrektor nie myślał o skrzatach domowych jak o kimś
istotnym.
- Może, ale powiedz mi,
czy Stworek stawił się na twoje wezwanie.
- No tak – powiedział
zakłopotany Harry. – Okazuje się chyba, że to ja jestem spadkobiercą Syriusza.
- Harry to wspaniale.
Oznacza to przecież, że Zakon może wrócić na Grimmauld Place 12.
- Tak, ale proszę cię
nie mów o tym nikomu. Chcę sam o tym powiadomić dyrektora – skłamał Harry. Nie
mógł jak na razie powiedzieć Lupinowi, że przestał wierzyć dyrektorowi i
chce przeszukać dom, bez jego wiedzy.
Najpierw musi załatwić sprawę z myślodsiewnią.
W banku okazało się, że
obsługiwać go będzie Gryfek, goblin, którego spotkał, gdy po raz pierwszy
wkroczył do świata magii. Początkowo wydawał mu się straszny. Jego twarz była
taka surowa. Po jakimś czasie, kiedy przywyknął do ich niecodziennego wyglądu
okazało się, że Gryfek jest młodym goblinem a błysk w jego oku można porównać z
tym jaki pokazuje się w oczach bliźniaków, kiedy planują jakiś kawał. Więc jak
zobaczył go za kontuarem uśmiechnął się z przyjaźnią do niego. Niestety musieli
chwilę poczekać, bo Gryfek rozmawiał z jakimś czarodziejem.
Rozmowa ta robiła się
coraz głośniejsza. Chodziło chyba o to, że mężczyzna nie był zadowolony z pracy
goblinów. Harry przysłuchując się jej usłyszał, że czarodziej miał pretensje do
pracowników Gringotta o to, że stracił na jakimś interesie. Całą winę zrzucił
na niekompetencje goblinów. Kiedy doszło do tego, że mężczyzna zaczął obrażać
gobliny Harry nie wytrzymał i wtrącił się do rozmowy.
- Proszę pana proszę
się uspokoić, nie jest pan tutaj sam. – Zdumiony mężczyzna odwrócił się do
Harrego, a gdy zobaczył kto go poucza jeszcze bardziej się wkurzył.
- Nie wtrącaj się,
kiedy dorośli rozmawiają. Wiesz kim jestem?
- Niestety nie –
odpowiedział z udaną uniżonością Harry.
- Jestem Nicolas
Greengraas, należę do zamożnej rodziny, a ten tutaj – wskazał na goblina – śmie
mówić, że moja firma nie przynosi zysków. Co on może wiedzieć, przecież nawet
nie jest czarodziejem. Jest tylko jakimś podgatunkiem.
Harry słysząc jak
czarodziej wypowiada się z ironią o goblinach, które przecież mu nic nie
zrobiły wybuchnął:
- Proszę nie wypowiadać
się takim tonem o istotach, które przewyższają pana we wszystkim.
- Kim ty jesteś, że
śmiesz rozkazywać mi. Ja jestem czarodziejem czystej krwi i nikt nie będzie tak
do mnie mówił, a zwłaszcza jakiś dzieciak, który ledwo co od podłogi wyrósł.
Harry zniósł jakoś
przytyk co do jego wzrostu. Wiedział, że jest niski, ale jest to też plusem.
Dzięki nie wysokiemu wzrostowi był niezłym szukającym.
- Jestem Harry Potter –
powiedział z całą pychą na jaką było go stać – jeżeli nie wyjdzie pan w ciągu
kilku sekund zawiadomię Dumbledora o pana nieuprzejmości – skłamał nieco Harry.
– Musi pan wiedzieć, że dyrektor przyjaźni się z obecnym Ministrem, który jak
sądzę znajdzie jakiś pomysł, żeby wysłać pana do Azkabanu.
Mężczyzna zmierzył
Harrego nie wiedząc jak zareagować na takie słowa, ale gdy dojrzał bliznę na
czole, szybko skłonił się, mrukną coś na dowidzenia i zniknął.
- Harry ta ostatnia
mowa była świetna – powiedział ze śmiechem Ron – nawet Percy nie powstydził by
się tych słów. No i ten ton. Pewnie byłby z ciebie dumny.
Harry lekko zarumienił
się. Nie chciał nikogo straszyć, ale człowiek ten za bardzo go wzburzył. Aby
szybko skończyć tą historię zwrócił się z przepraszającym uśmiechem do Gryfka.
- Proszę zaprowadź nas
do skrytki Blacków.
Harry podążając za
goblinem nie zwrócił uwagę, że po jego słowach w oczach innych goblinów
zabłysnął szok. Jednak Hermiona tego nie przeoczyła. Nie wspomniała nic o tym
chłopcom. Zastanawiała się tylko jak to zdarzenie wpłynie na ich przyszły los.
Wejście do skrytki
okazało się łatwe, bo wystarczyło jedynie, że Harry podszedł do drzwi, a magia
banku zrobiła swoje. Drzwi przed czwórką czarodziei otworzyły się, kiedy
potwierdziło się, że Harry jest prawowitym właścicielem. Jednak już
przeszukanie jej nie wydawało się takie łatwe. Wszyscy potomkowie Blacków
musieli składować w niej niepotrzebne, ale drogocenne rzeczy. Skrytka była cała
zapełniona jakimiś meblami, pełnymi skrzyniami czy innymi szpargałami.
- Jak my znajdziemy w tym
bałaganie myślodsiewnie – jęknął Ron.
- Musimy sprawdzać
systematycznie, ja z Ronem zacznę od lewej strony a ty z profesorem Lupinem
weźcie się za szukanie od prawej strony – zaproponowała Harremu Hermiona.
Zrezygnowany Harry
zgodził się z nią i ruszył ku szafie stojącej po prawej stronie. Od szukania
przez całą wieczność uratował ich Gryfek, który przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Przepraszam, że
przeszkadzam, ale jest lepszy sposób na znalezienie przedmiotu, którego
szukacie. W Gringocie prowadzimy rejestr bardzo cennych artefaktów, a
myślodsiewnia do nich należy. Więc jeżeli była w posiadaniu rodziny Blacków
powinna znaleźć się na takiej liście.
- Gryfku uratowałeś nas
– powiedział z entuzjazmem Harry. – Czy możesz dla nas to sprawdzić? Będziemy
ci bardzo wdzięczni.
- Dobrze proszę tu na
mnie poczekać zaraz wrócę.
Gdy goblin wyszedł
Harry zlustrował kolejny spadek jaki mu pozostał. Zauważył, że jeżeli sumuje
się pieniądze te umieszczone w skrytce Potterów i w skrytce Blacków i doda się
zyski z Magicznych Dowcipów Weasleyów to będzie miał tyle pieniędzy, że nie
wyda ich przez całe swoje życie. Chętnie oddałby część Weasleyom, ale wiedział,
że oni ich nie przyjmą. Musi porozmawiać na ten temat z Lupinem. Razem coś
wymyślą. Po chwili wrócił Gryfek. Harry krzyknął z radości, gdy okazało się, że
myślodsiewnia znajduje się na liście. Należało teraz jedynie znaleźć
odpowiednią lokalizację. Udało się to Hermionie, która wyćwiczyła siedząc w
bibliotece szybki sposób poruszania się po jakichkolwiek katalogach. Po
znalezieniu myślodsiewni wystąpił kolejny problem. Jak ją przetransportować do
Nory tak, aby nie rzucała się w oczy. I znów pomógł im Gryfek. Zaproponował on,
że wyśle ją, z którąś z sów należących do banku. Powinni otrzymać ją już jak
wrócą do domu. Harry zgodził się na takie rozwiązanie. Wychodząc jeszcze
poprosił goblina:
- Jest możliwość, aby
powiadomiono mnie natychmiast, jeśli ktokolwiek będzie interesował się skrytką
należącą do rodziny Blacków?
- Oczywiście panie
Potter.
- Dziękujemy za
wszystko Gryfku. Do widzenia.
- Zawsze do usług.
Przy samym wyjściu
Harry dojrzał srebrny medalion wysadzony szmaragdami, które tworzyły literę S.
Nie wiedział co go nakłoniło do zabrania tego, ale zrobił to. Wychodząc wsuną
go do kieszeni w spodniach. Ron, Hermiona, Harry i Lupin spotkali państwo
Weasley z Ginny pod bankiem. Razem szybko uporali się z pozostałymi zakupami.
***
Życzę miłego czytania.
Kornelia Kuk
Widzę, że zaczyna się dziać. :)
OdpowiedzUsuńOstatnio jestem bardzo zabiegana, nawet teraz czas mnie goni, ale zaraz będą ferie, więc możesz się szykować na dłuższe komentarze. Ogółem jest dobrze, a, jak wiadomo, praktyka czyni mistrza. Zwłaszcza że widziałam, że poszukujesz bety (sama mogłabym pomóc, ale boję się, że w którymś momencie bym Cię zostawiła na lodzie, bo bym się po prostu nie wyrabiała). Życzę powodzenia! :")
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Leże i rycze ze śmiechu. genialne
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to wszystko wyszło ;-) Czyżby Harry już zabrał horkruksa, hmm? No nic, proszę dodawaj szybciej rozdziały, bo się nie mogę doczekać :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
PomyLuna ;*
maddieravenclaw.blogspot.com