niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 3. Podsłuchana rozmowa

Harry czuł się jakby był na jakimś haju. Myśli mu wirowały. Nie mógł skupić się. Nie wiedział nawet gdzie się znajduje. Ale coś mu mówiło, że jest w Norze. Co jakiś czas słyszał jakieś głosy. Była mowa o Snape jako szpiegu. Nie wiedział dlaczego ta myśl taki budziła w nim sprzeciw. Ponadto wuj Vernon nie żyje. Nie przejął się tym za bardzo, ale obawiał się, że ciotka Petunia znienawidzi go przez to jeszcze bardziej. Na razie chyba śpi. Ktoś rzucił na nią jakieś zaklęcie, ale po co. I co to było za zaklęcie. Zaklęcie przymusu, czy jakoś tak. Czyżby ktoś przymuszał ją do trzymania takiego nieskazitelnego porządku. Raczej nie. Jest to raczej jej nieoderwalna cecha charakteru, tak samo jak jej zamiłowanie do plotek. A co się działo z Dudleyem. Nie bardzo to rozumiał. Dudley bał się na tyle, że nie chciał się obudzić, ale to bez sensu. Przecież Wielki De to postrach dzieci na podwórku. No, ale przecież  nie ma tu jego świty. W pojedynkę może nie jest taki cwany. Z nim jest tak samo jak z Malfoyem, który bez Goyle’a i Crabbe’a bał się wychylić nosa. Myśli te spowodowały tylko większy ból głowy, więc spróbował zasnąć. Nie pospał za długo, gdyż zaraz zaczęły nawiedzać go sny. Znów był na cmentarzu i widział jak ginie Cedrik. Zabij niepotrzebnego. Tylko tyle potrafił powiedzieć Voldemort o dobrze zapowiadającym się czarodzieju. Uznał go za niepotrzebnego, czarodzieja czystej krwi, który był od niego sto razy lepszy. Scena zmieniła się. Znów był w Ministerstwie Magii. Ponownie widział jak Syriusz wpada za zasłonę, żeby nigdy już zza niej nie wyjść. Słyszy ten szaleńczy śmiech Bellatriks. Tak jej nienawidził, chyba na równi z Voldemortem. Miał ochotę ją zabić, ale wiedział, że nie jest do tego zdolny. Nie jest w stanie pozbawić życia człowieka. Nie wiedział jak pozbędzie się Voldemorta jeżeli używanie zaklęć czarnomagicznych tak go rani. Scena znów się zmieniła. Widział zielone światło. Słyszał głos kobiety, która krzyczała, żeby nie zabijał Harrego. Po chwili ponownie znalazł się na Privet Drive. Słyszał jak wuj Vernon pozwala oddać go w ręce śmierciożerców. Ostatnia jego żywa rodzina chce się go pozbyć. Uczucie smutku i pustki spowodowało, że zaczął krzyczeć. Łzy kapały mu już dawno. Nawet nie zwracał na nie uwagi.
Państwo Weasley, które spało obok chorych, żeby w razie wypadku im pomóc, zostało nagle obudzone. Obudził ich płacz i skomlenie małego dziecka, który utracił wszystko co kochał. Szybko podbiegli do Harry’ego i próbowali go obudzić. Pani Weasley przytuliła chłopca i zaczęła do niego mówić.
- Cicho Harry. Jesteśmy tu z tobą, nie pozwolimy cię skrzywdzić.
- Mamo nie opuszczaj mnie. Ja nic złego nie zrobiłem. Obiecuję być grzeczny tylko nie odchodź.
 - Dobrze kochanie nigdzie nie idę. Spróbuj zasnąć. – Pani Weasley próbowała uspokoić chłopca jednocześnie patrząc z rozpaczą na męża.
Chciała go puścić, żeby sięgnąć po eliksir uspokajający, który pani Pomfrey zostawiła na wszelki wypadek, ale Harry nie chciał jej puścić. Nawet wzmocnił uścisk.
- Arturze, podaj mi ten eliksir, który stoi na półce i idź spać. Nic tu nie możesz zrobić. Ja zostanę z nim do rana, żeby nie obudził się sam – mówiła pani Weasley jednocześnie głaszcząc płaczącego chłopca po plecach. Po podaniu eliksiru Harremu, zaczęła nucić kołysankę, którą śpiewała swoim dzieciom, gdy budziły się ze strasznych koszmarów.
Pan Weasley wychodząc zobaczył w drzwiach zrozpaczoną Ginny i Hermionę oraz Rona, któremu także świeciły się oczy. Powiedział do nich:
- Idźcie spać. Mama wie jak uspokoić Harrego. Mam do was prośbę nie mówcie Harremu, że byliście świadkiem tej sceny, bo go to zawstydzi.
Potakiwając głową dzieci wyszły. Jedynie Ron zatrzymał się na schodach i powiedział:
- Zawsze zazdrościłem Harremu, że ma tyle pieniędzy. Teraz zrozumiałem, że ja jestem bogatszy, bo mam was. Dobranoc tato.
Następny dzień nie przyniósł żadnej niespodzianki. Dudley leżał nieprzytomny w starym pokoju bliźniaków a pani Dursley i Harry spali w salonie. Chłopiec nie obudził się rano, nadal był wyczerpany po teleportacji i koszmarach nocnych. Dopiero przy kolacji, na której obecny był Lupin, który dowiedział się o stanie Harrego, zaczęło się coś dziać. Pani Dursley się obudziła i nie wiedząc, gdzie się znajduję i pamiętając scenę na Privet Drive krzyknęła.
- Gdzie jest mój mąż i syn?!
Weasleyowie, Lupin i Hermiona przybiegli do salonu aby uspokoić panią Dursley, żeby ta nie obudziła Harrego.
- Cieszę się, że się pani obudziła. Wszystko pani wytłumaczymy, ale proszę iść z nami do kuchni, aby Harry mógł spać – rzekła pani Weasley i zaprowadziła oszołomioną kobietę do kuchni, gdzie posadziła ją przy stole i nałożyła jej jedzenia na talerz. – Proszę jeść. Na pewno jest pani głodna. My wszystko opowiemy.
Petunia posłuchała niechętnie, ale była za bardzo głodna, by się sprzeciwiać tej kobiecie, która wyglądała na miłą, ale widać było, że ma silny charakter i wzbudzała jakiegoś rodzaju respekt. Spytała się jedynie:
- Gdzie jestem oraz co się stało z moim mężem i synem?
- Proszę mi powiedzieć, co pani pamięta z wczoraj? – rzekła Molly, która przejęła na siebie ciężar prowadzenia tej rozmowy.
- Za dużo nie pamiętam. Spałam, gdy usłyszałam na schodach jakiś hałas. Vernon poszedł zobaczyć co się dzieje. Po jakimś czasie wrócił. Był bardzo wzburzony. Kazał mi obudzić Dudleya i się ubrać. Mruczał coś, że nikt mu nie będzie rozkazywał we własnym domu i że będzie robił co zechce. Przed domem stało kilku ludzi w czarnych pelerynach i jeden unosił się nad nim. Zobaczyłam jeszcze jak Harry rozmawia z tym unoszącym się człowiekiem i potem pamiętam tylko ból. O Boże co się stało z Harrym? On żyje? Czy on rozmawiał z Voldemortem? – szereg pytań Petunii przerwało poczucie rozpaczy. – Co ja zrobiłam synowi mojej kochanej siostry. Przecież Lilly mi tego nie wybaczy. Jak mogłam odnosić się tak do tego chłopca. Przecież on nic nam nie zrobił. Do tego jeszcze Vernon wygadywał takie bzdury o nim. Nazywał go dziwakiem. A ja nic z tym nie zrobiłam. Dlaczego? Bo nienawidziłam magii. A tak przecież nie było. Kiedyś, jak zazdrość mi minęła, lubiłam przypatrywać się jak Lilly czarowała.
- Proszę się uspokoić – powiedziała nie co zdumiona Molly. Zaczęła rozumieć czego dotyczyło zaklęcie przymusu. – Ja wiem dlaczego pani tak się odnosiła do Harrego. Nie była to pani wina. Ktoś rzucił na panią zaklęcie, które zmuszało panią do nienawidzenia magii i przy okazji Harrego, który był czarodziejem.
- Co!!! – krzyknęli jednocześnie Ron, Ginny, Hermiona i Remus.  
- Tylko nie wiemy, kto je rzucił i dlaczego – kontynuowała dalej pani Weasley rzucając gniewne spojrzenie na pozostałych. – Ale dyrektor Hogwartu to bada. Nie wiem, czy Harry pani wybaczy te wszystkie lata upokorzeń, ale proszę mu wszystko wyjaśnić, na pewno zrozumie, to mądry chłopiec.
- Ja sama sobie nie wybaczę, że znęcałam się na niewinnej osobie. Do tego nie reagowałam, gdy Dudley lub Vernon mu dokuczali. Nie odważę się z nim porozmawiać.
- Zostawmy to na później. Mamy dla pani jeszcze kilka nieprzyjemnych wiadomości. Pani syn jest w śpiączce, ale proszę się nie martwić zajmuje się nim naprawdę dobry uzdrowiciel. Przyjdzie jutro ok. 15, więc będzie mogła pani z nim porozmawiać. Niestety musimy pani powiedzieć, że pani mąż nie żyje. Jego serce nie wytrzymało tych wszystkich wydarzeń.
- O boże Vernon, mówiłam mu, żeby udał się do lekarza, kiedy okazało się, że z jego ciśnieniem jest nie tak. Gdzie on teraz jest?
- W szpitalu. Uzdrowiciele muszą zrobić badania i udokumentować, że zginął przez zaklęcie. Ciało będzie pani mogła odebrać za tydzień.
- Dobrze. Marge, siostra Vernona będzie chciała go pochować na rodzinnym cmentarzu.
- Proszę mi powiedzieć, czy będzie miała pani, gdzie zamieszkać, bo obawiam się, że pani dom spłonął.
- Niestety nie, bo moja rodzina nie żyje. A od strony Vernona została tylko Marge, która nie znosi mnie. Uważała, że Evansowie byli za biedni i mało wytworni dla jej kochanego braciszka. Znosiła mnie tylko dlatego, że Vernon się we mnie zakochał. Będę musiała przenieść się do jakiegoś hotelu. No i nie wiem co zrobić z Dudleyem, będę musiała umieścić go w jakimś szpitalu.
- Proszę się nie martwić może pani z synem zostać tutaj do momentu jak nie wymyślimy coś lepszego.
- Przepraszam, ale tak w ogóle gdzie my jesteśmy?
- Proszę wybaczyć mojej żonie – powiedział pan Weasley – z powody tych emocji zapomniała się przedstawić. Ja nazywam się Artur Weasley. Mieliśmy już niemiłą przyjemność spotkać się dwa lata temu, kiedy zabierając Harrego rozwaliłem pani salon. Za co jeszcze nie przeprosiłem. Więc czynię to teraz. I muszę przeprosić za moich synów, bo chyba narobili wtedy wiele szkód pani synowi.
- Czyli państwo są czarodziejami? – spytała z lękiem i z lekką fascynacją Petunia. – Proszę się nie martwić salonem, miałam okazję przemeblować dom na co od dawna miałam ochotę. A co do mojego syna to niestety muszę stwierdzić, że zasłużył sobie na ten psikus. Proszę już o tym nie wspominać, bo myślenie o tym okresie sprawia mi ból. Bo wiem, że i ja nie byłam wtedy bez winy.
- Jak pani sobie życzy. Ta kobieta, z którą pani rozmawiała to moja żona, Molly Weasley. Ta dwójka rudzielców to moje dzieci, Ginny i Ron. Obok Rona siedzi Hermiona Granger. Też jest czarodziejką a nawet jak słyszałem jest najmądrzejszą czarodziejką od czasów Roweny Ravenclaw. Musi pani wiedzieć, że Ron i Hermiona są najlepszymi przyjaciółmi Harrego. Zawsze wspólnie wpadają w kłopoty. I obawiam się, że Ginny i dwójka innych uczniów poszerzyło to szacowne grono.
- Obawia się pan? Czyżby Harry sprowadzał innych na złą drogę?
- Ależ nie. Harry to dobry chłopiec. Nigdy nie da skrzywdzić przyjaciół. Obawiam się jedynie, że kolejne moje dziecko zasmakowało przygód i nie da swoim rodzicom spokoju – sprecyzował pan Weasley nie zwracając uwagi na uśmiechy Hermiony i Rona oraz mamrotanie Ginny o tym, że jest na tyle duża, że może sobie radzić sama. – Musi pani wiedzieć, że mamy siódemkę dzieci i każde stara się żeby mnie lub matkę przyprawić o zawał, ale o tym opowiemy pani kiedyś indziej. Może kiedyś pozna pani resztę mojej rodziny.
Pani Dursley uśmiechnęła się lekko. Słyszała w głosie pana Weasleya dumę ze swoich dzieci. Smutno jej się zrobiło, że nie może odczuwać tego samego w stosunku do Dudleya, ale miała nadzieje, że nie jest za późno na zmiany. Spojrzała jednak na ostatniego mężczyznę, który nie został jej przedstawiony. Nie wiedziała co o nim myśleć, wyglądał dosyć niechlujnie, ale obawiała się jego przenikającego spojrzenia. Pani Weasley, która zwróciła uwagę na to komu się przygląda pani Dursley powiedziała:
- A to jest przyjaciel rodziny, Remus Lupin. Jest on też jakby rodziną Harrego, gdyż przyjaźnił się z jego rodzicami i jego ojcem chrzestnym, Syriuszem Blackiem. – Teraz Petunia wiedziała dlaczego była oceniana przez tego mężczyznę. On stał się bliższą rodziną Lilly i Harrego niż ona. Na wzmiankę o Syriuszu Petunia otrząsnęła się i spytała:
- Ale czy ten Syriusz Black to nie jest jakiś morderca. Tak mówili w wiadomościach.
- Nie jest mordercą – odpowiedział jej Lupin. – Niestety to była pomyłka Ministerstwa, która spowodowała, że został zamknięty w więzieniu bez żadnego procesu. To nie on zabił tamtych ludzi. Tylko inny czarodziej, którego uważaliśmy za przyjaciela. On też zdradził Lilly i Jamesa Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Jak go dorwę w swoje ręce to będzie błagał o śmierć. – Petunia myślał, że to żart, ale gdy spojrzała mu w oczy zobaczyła, że nie żartuję. Odbijała mu się cała nienawiść. Przez chwilę nawet wyglądał jakby jakieś wściekłe zwierzę, jak jakiś wilk. Ale to było niemożliwe, więc nie wspomniała o tym nikomu. Rzekła tylko:
- Chciałabym zobaczyć mojego syna i Harrego, jeżeli to będzie możliwe.
- Dobrze – rzekła pani Weasley – zaprowadzę panią najpierw do syna.
- Proszę mi mówić po imieniu, mam na imię Petunia.
- A ja Molly.
Oby dwie czarownice wyszły z kuchni  udały się na górę. Ron, Hermiona i Ginny postanowili, że wieczór spędzą u Harrego. Może się obudzi. Natomiast mężczyźni zagłębili się w rozmowie na temat przyczyny, dlaczego Voldemort nie zabił po prostu Harrego tylko wdał się z nim w rozmowę. Do Nory przyszła też pani Pomfrey, żeby zobaczyć jak się mają jej pacjenci. Kiedy dowiedziała się o problemach Harry’ego ze snem. Podała mu Eliksir Słodkiego Snu.
- Teraz powinien przespać całą noc bez koszmaru – stwierdziła pielęgniarka i wróciła do zamku.
Jej słowa jednak nie do końca się sprawdziły. Harry’emu znów nie dano spać w nocy. Teraz Voldemort chciał ukarać chłopca, za to, że ten nie chciał przyłączyć się do niego. Kiedy wszyscy wpadli do salonu zdumieli sie widokiem, który ujrzeli. Harry wyglądał jakby był ofiarą kilku zaklęć, m.in. Cruciatusa i Sectumsempry. Do tego blizna mu krwawiła. Pierwsza otrząsnęła się Pani Weasley. Zawołała:
- Ron idź obudź dyrektora i powiedź co tu się dzieje. Niech weźmie ze sobą Poppy lub Severusa, bo oni znają przepis na ten eliksir przeciw Cruciatusowi. Hermiono pomóż mi musimy zasklepić jego rany.
Jednak wysiłki czarownic na nic się zdawały. Harry nadal krwawił. Zrozpaczona pani Weasley krzyknęła do Ginny:
- Idź z Petunią i przynieście wody i dużo bandaży. Spróbujemy w sposób mugolski to zatamować.
W momencie, kiedy Molly obmywała Harrego do Nory wszedł Dumbledore i Snape. Na widok tego ostatniego Petunia pisnęła:
- Snape? Co ty tutaj robisz?
- Pytanie powinno lepiej brzmieć: Evans co ty tutaj robisz?
- Severusie nie ma na to czasu – upomniała go Molly – chłopiec się wykrwawia i do tego znosi ból po Cruciatusie. Ponadto mam wrażenie, że chłopiec nadal jest pod wpływem tego zaklęcia.
- Odsuń się Molly. Na te rany należy rzucić zaklęcie. Sposób mugolski nic na to nie poradzi.
- Próbowaliśmy rzucać zaklęcie, ale zaklęcie Episkey nie pomogło.
- Ono jest za słabe. Należy użyć Volnera Sanantu, ale nie mogę jednocześnie rzucać zaklęcia i robić eliksiru.
- Pozwól zrobić eliksir dziewczętom, robiły one już go wcześniej. – Snape zmierzył je uważnym wzrokiem i rzekł:
- Dobra Granger zrób go, ale jeżeli coś spieprzysz to załatwię ci taki szlaban, że go popamiętasz do końca życia.

&

Harry poczuł chwilową ulgę. Wiedział, że rany przestały krwawić. Gdyby jeszcze pozbył się tego bólu, który odczuwa w każdym nerwie. Był on nie do zniesienia. Czuł, że w pokoju, w którym się znajduje jest sporo osób, którym zależy by przeżył, więc postanowił z tym walczyć. Zaczynał odczuwać złość na Voldemorta, który nie odważył stanąć z nim twarzą w twarz tylko atakuje z daleka, jak jakiś śmierdzący tchórz. To uczucie złości i nienawiści oraz poczucie, że jest kochany spowodowało, że znów odzyskał siłę i to większą niż miał dotychczas. Teraz wiedział, że będzie zdolny bronić się. Z całą siłą starał się wyrzucić tę pokrakę bez nosa z jego głowy. Po chwili zorientował się, udało mu się. Nie cieszył się za długo tym zwycięstwem, gdyż zemdlał.

&

Zebrani w pokoju zaczęli tracić nadzieję. Snape od dwóch godzin próbował walczyć z efektami Cruciatusa, jednak ulga nie trwała długo. Widzieli, że Harry co jakiś dziesięć minut zmagał się ponownie z wielkim bólem. Wszyscy obecni Weasleyowie modlili się o jakiś cud. Nawet Petunia błagała w duchu, żeby Snapowi udało się uratować tego chłopca. Nagle wszyscy znieruchomieli. Nie wiadomo co to spowodowało, czy modlitwy, czy błagania, czy umiejętności Snape’a, ale Harry nagle znieruchomiał. Zaczął świecić się i unosić się nad łóżkiem. Po jakieś godzinie opadł. Widać było, że Harry zwyciężył tą bitwę.
- Co to było? – rzekł Snape
- Nie teraz Severusie – odpowiedział dyrektor – pozwólmy wszystkim pójść spać. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Jutro postaramy się to wyjaśnić. Może sam Harry nam to wytłumaczy. Harry teraz śpi, więc my też możemy to zrobić.
Dyrektor i Snape poszli do zamku a domownicy do swoich pokoi. Jedyne Molly wyczarowała sobie łóżko i została z chorym.
Następnego dnia panią Weasley obudził chłopiec.
- Wszystko mnie boli. Chce mi się pić.
- Zaraz Harry przyniosę ci wodę i coś lekkiego do zjedzenia. Później opowiesz nam co się działo, ale teraz odpoczywaj.
Po śniadaniu obok Harrego zebrała się spora grupka ludzi. Byli państwo Weasley, Ron, Hermiona, Ginny, Remus, Dumbledore, Snape i ciotka Petunia. Co bardzo zdziwiło Harrego, ale był na tyle zmęczony, że wolał zostawić siły na wyjaśnienia minionych zdarzeń. Później się dowie co ona tu robi.  
- Harry pamiętasz co się stało w Little Whinging? – spytał Dumbledore
- Tak, ale powiedzcie mi, który dzisiaj? I dlaczego wszystko mnie boli?
- Spałeś dwa dni, a wczorajszej nocy Voldemort musiał przez wasze połączenie wysłać kilka klątw. Będziesz musiał wznowić lekcje oklumencji, ale teraz powiedz mi, co Voldemort mówił ci przedwczoraj? – spytał dyrektor z dobrze ukrytym lękiem. Jedynie Snape zwrócił uwagę na wahanie w głosie dyrektora, ale jak na razie postanowił nic z tym nie robić. Później będzie wymagał wyjaśnień. Teraz są ważniejsze sprawy.
Harry omijając spojrzenia Rona i Hermiony, żeby nie zobaczyć w ich oczach wyrzutu, bo przecież powiedział im, że już opanował oklumencje, odpowiedział na zadane pytanie:
- Nic mi nie powiedział, wysunął tylko żądania. Chciał, abym przyłączył się do niego.
- Przyłączył! – wykrzyknęli wszyscy obecni. –  Ale po co? – spytał Remus.
- Też spytałem go o to, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Stwierdził tylko, że dzięki temu, że nic nie wiem to będzie miał większą zabawę i że dyrektor powinien coś na ten temat wiedzieć – Harry spojrzał wymownie na Dumbledora wypowiadając te słowa. Nie chciał mówić nic na temat przepowiedni, bo tylko niewielu o niej słyszało.
- Niestety Tom się tym razem mylił, bo nie wiem o co mu chodziło – rzekł Dumbledore, gdy wszystkie spojrzenia spadły na niego. - Ale powiedz mi Harry jak dostałeś się do Nory?
- Nie do końca rozumiem, co się wtedy stało. Bo kiedy Voldemortowi nie udało się przekonać mnie, żeby mu służył rzucił na mnie Imperiusa i kazał zabić Dursleyów. Nie wiedział chyba, że potrafię się z tego czaru szybko otrząsnąć. Gdy podszedłem do wujostwa nie bardzo wiedziałem, co mam zrobić. Chciałem tylko znaleźć się w bezpiecznym miejscu. I kiedy pomyślałem o Norze to poczułem, że się przenoszę, więc w ostatniej chwili złapałem za koszulki Dursleyów.
- Harry ty się teleportowałeś – przerwała mu przejęta Hermiona. – Dlaczego nie mówiłeś, że umiesz to robić?
- Bo nie wiedziałem, że umiem.
- Jak mogłeś nie wiedzieć, że nie umiesz – dopytywała dalej Hermiona. – Przecież nie można od tak się teleportować. Należy najpierw przejść szkolenie i …
- Nie zawsze tak jest Hermiono – przerwał jej dyrektor. – Niekiedy rodzą się ludzie, którzy mają do tego naturalne zdolności. – Snape znów spojrzał na Dumbledora ze zdziwieniem, bo wiedział dobrze, że takich ludzi nie ma. By teleportować się bez rozczepienia należy się skupić i być świadomym, że się chce przenieść. Nikomu jeszcze nie udało się tego po raz pierwszy.
- Ale… - próbowała sprzeciwiać się jeszcze Hermiona
- Hermiono, kiedyś pożyczę ci książki, gdzie opisani będą wszyscy czarodzieje, którzy posiadają tą samą umiejętność co Harry.
- Dyrektorze ja użyłem magii, aby wydostać się z Privet Drive, czy wyrzucą mnie z Hogwartu? – zaniepokoił się Harry
- Nie martw się tym chłopcze. Wczoraj razem z Ministrem postanowiliśmy znieść z ciebie Namiar.
- Namiar? A co to jest?
- Jest to zaklęcie, które pozwala Ministerstwu kontrolować niepełnoletnich czarodziei, by ci nie czarowali, nim nie skończą siedemnastu lat. Teraz dajmy chłopcu spać – zwrócił się do obecnych Dumbledore. – Severusie ty zostań w pokoju musimy jeszcze przećwiczyć z Harrym mentalną osłonę, żeby nie zdarzyło się to co ostatniej nocy.
- Dobrze, ale musisz wiedzieć Albusie, że Potter postawił sobie na cel, że nie będzie mnie słuchał w żadnym wypadku, więc może lepiej, żebyś ty to zrobił.
- Już o tym rozmawialiśmy w tamtym roku, wiesz dlaczego nie mogę to być ja.
- Potter pamiętasz jeszcze chyba coś z poprzednich lekcji oklumencji? – spytał zrezygnowany Snape.
- Tak – odpowiedział cicho Harry nie pacząc mu w oczy. Obydwoje pamiętali przecież jak skończyła się ostatnia lekcja. Do tego jeszcze ten list. Harry z zażenowania nie chciał spojrzeć w oczy profesora.
- To musisz pamiętać, że potrzebny jest kontakt wzrokowy, więc podnieś tą głowę i nie zachowuj się jak panienka.
Harry już miał zareagować na te przytyki, ale przypomniał sobie, co sobie obiecał nie tak dawno. Więc z pozornym spokojem skrzyżował spojrzenia z Snapem.
- Jesteś na razie za słaby na walkę umysłów, więc wejdę tylko do twojego umysłu i zobaczę, czy Czarny Pan nie zrobił twojemu rzekomemu mózgowi krzywdy. Zrozumiałeś?
- Tak.
- Legilimens
Harry próbował nie reagować na wtargnięcie do głowy, ale to tak przypominało ataki Voldemorta, że zareagował natychmiast i bez użycia różdżki tak odepchnął Snape’a, że ten znalazł się pod przeciwną ścianą.
- Potter, kiedy ty nauczyłeś się oklumencji? Jeszcze przed wakacjami nie umiałeś porządnie oczyścić umysł a tu proszę? Czyżby śmierć tego kundla na coś się przydała?
- Proszę nie wspominać Syriusza, ja tylko wypchnąłem pana z mojej głowy, bo przypominało mi to za bardzo sztuczki Voldemorta. Zrobiłem to bez zastanowienia. Ale teraz proszę zostawić mnie w spokoju tak mi się chce spać. – Nie zwracając na oburzenie Snape’a odwrócił się od obydwu i próbował zasnąć.
- Ty głupi chłopaku, przecież to właśnie jest oklumencja.
- Severusie daj mu spokój widzisz, że jest zmęczony. Wyjdźmy z tego pokoju to ci wszystko wyjaśnię. Później jeszcze muszę porozmawiać z Molly na temat Dursleyów.
- Muffliato – rzucił Snape wychodząc z pokoju – Teraz mi mów o co tu chodzi. Skąd Potter ma taką siłę? Przecież to co mówiłeś Granger to same kłamstwa. Nie można teleportować się o tak sobie do miejsca, na które rzucono zaklęcia antyteleportacyjne. I do tego jakim cudem on umie oklumencje na tak wysokim poziomie.
- Pamiętasz tą przepowiednie, która podsłuchałeś w Świńskim Łbie?
- Długo będziesz mi to wypominał, chyba już nie raz odpłaciłem się i nadal odpłacam się ci za ten błąd jakim było przystąpienie do Czarnego Pana. To ty nie uratowałeś Lilly choć mi to obiecałeś.
- Severusie ja ci nic nie wypominam, a co do śmierci Lilly to nie ja zawiniłem. Potterowie zaufali nie temu czarodziejowi co powinni. A przepowiednie wspominam, bo w niej jest rozwiązanie dzisiejszej zagadki. Musisz też wiedzieć, że nie usłyszałeś w tedy wszystkiego. Voldemort domyślił się, że zna niepełną przepowiednie, więc zaaranżował te wypadki w Ministerstwie, by poznać ją całą. Wychodzi na to, że ktoś ją zdążył usłyszeć, nim Longbottom ją rozbił i przekazał ją Tomowi.
- Wiedziałeś, że nie usłyszałem wszystkiego i nic mi nie powiedziałeś?
- Dlaczego miałem ci powiedzieć całą przepowiednie? Żebyś i z tym poleciał do Voldemorta?
- Przecież ta przepowiednia dotyczyła Lilly. Ona jedyna chciała ze mną rozmawiać nawet wtedy, gdy przyłączyłem się do śmierciożerców. Przecież, gdyby Czarny Pan znał całą przepowiednie to może nie zaatakowałby Potterów i Lilly by żyła.
- Nie liczył bym na to. Zaraz sam to ocenisz, jeżeli wysłuchasz mnie do końca. Pełne proroctwo brzmi tak:
  „Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...”
- Czyli tą moc, którą posiada Potter pochodzi od Czarnego Pana? Ale dlaczego teraz się ona ujawnia? I co to znaczy, że mają się sami pozabijać. Przecież Potter to chłopiec, który nie potrafi nawet porządnie wykonać eliksiru. – spytał zdumiony Snape.
- Tak ta moc, która ujawnia się u Harrego jest związana z Tomem. Dlaczego teraz? Myślę, że ma to związek z rodem Potterów. Słyszałem jak kiedyś James opowiadał, że w jego rodzie w przypadku męskiego potomka, w dniu 16 urodzin osiąga on jakiś rodzaj mocy. W przypadku Jamesa musiało to być rozwinięte poczucie odpowiedzialności. Stał się spokojny, przestał robić żarty i być arogancki. Natomiast w przypadku Harrego musiało to być wzmocnienie jego czarodziejskiej siły, do czego pewnie przyczynił się też Tom.
- Ale czy chłopak o tym wie?
- Nie wie, mówiłem  mu tylko, że mocą, którą Voldemort nie zna jest siła płynąca z miłości i przyjaźni.
- I co uwierzył? Jest chyba głupszy niż myślałem.
- Dlaczego miał mi nie wierzyć? Przecież zawsze mu mówiłem prawdę i odnosiłem się do niego przyjaźnie. Co najwyżej przemilczałem kilka spraw. Ale to dla jego dobra.
- Przemilczałeś kilka spraw?
- No cóż, nie przyszło ci do głowy, że spokojnie mogłem wyciągnąć Syriusza z Azkabanu.
- Myślałem, że uznajesz go za zdrajcę.
- Nie, po prostu musiałem go jakoś usunąć z gry. Harry musiał wylądować u mugoli. Nie chciałem, żeby poznał świat czarodziejski za szybko. Mogłem go przecież umieścić w każdej czarodziejskiej rodzinie.
- Ale co z barierą ochronną?
- Magia krwi nie jest aż tak silna. Te same zaklęcia mogłem nałożyć na każdy dom, w którym przebywałby Harry. Co do Zaklęcia Fideliusa, czy wierzyłeś, że Potterowie z własnej woli zrobili z Pettigrew strażnika? To ja nakłoniłem Syriusza, żeby zaproponował tą zmianę. Nie sądziłem tylko, że Glizdogon tak szybko zdradzi. Miałem nadzieje, że zdążę przejąć nad nim kontrolę.
- To przez ciebie zginęła Lilly!  – wrzasnął Snape. – Ja ci ufałem. Zostałem tym cholernym nauczycielem, chociaż wiedziałeś, że nienawidzę uczyć tych imbecyli, których nazywasz uczniami.
- Nie unoś się tak Severusie, musisz pamiętasz, że złożyłeś przysięgę wieczystą, że będziesz robił to co ci każę. Do tej pory jakoś nie narzekałeś.
- Bo nie wiedziałem, że przez ciebie nie żyje Lilly. Jedyny powód dla którego zmieniłem strony.
- Uspokój się, albo rzucę na ciebie Obliviate.
- Dobrze, ale wiedz, że zostaję po twojej stronie jedynie dlatego, że wiem, że nie przeżyję tej wojny. A chcę przed śmiercią zrobić coś z czego moja matka byłaby dumna. Powiedz mi tylko, dlaczego Potter miał znaleźć się z daleka od czarodziejskiego świata? I skąd wiedziałeś, że Petunia Evans nie zdradzi mu szczegółów przecież tak kochała siostrę.
- Petunia nic nie mogła zdradzić, gdyż była pod wpływem zaklęcia przymusu, które kazało jej nienawidzić magii.
- Ale to zaklęcie czanomagiczne.
- Tak, ale dla dobra ogółu jestem gotowy zrobić wszystko.
- Co miałeś z tego, że Petunia nie znosiła magii.
- Bo dzięki temu, że ona nie cierpiała czarów oddaliła się od Harrego, który czuł w domu jedynie samotność. Dzięki czemu jak przyjechał do Hogwartu zwrócił się do mnie. Co doprowadziło do tego, że mam nad nim kontrolę.
- CO TAKIEGO?
- Dzięki temu, że on mi ufa mogę wykorzystać jego moc do pokonania Voldemorta.
- Ale to przecież nastolatek a nie jakieś narzędzie do zabijania.
- Nastolatek, który posiada taką moc, że może zostać następnym Czarnym Panem.
- On Czarnym Panem? Szybciej ja uśmiechnę się do Longbottoma niż Pottera pochłonie czarna magia.
- Nic nie wiadomo. Dla dobra wszystkich lepiej mieć Harrego pod kontrolą. Już nie jednokrotnie mogliśmy się przekonać, jak wielką moc posiada.
- Niby, kiedy w szkole orłem to on nie był – zaszydził Snape.
- Nie pamiętasz akcji z kamieniem filozoficznym, bazyliszkiem, czy Turniejem Trójmagicznym?
- Zawsze się zastanawiałem jakim cudem on zawsze musiał się mieszać w każde większe zdarzenie w Hogwarcie.
- Przeważnie go testowałem, myślisz, że po co umieściłem kamień w szkole albo pozwoliłem wystąpić mu w turnieju.
- Testowałeś, ale co?
- Oczywiście jego moc. Musiałem się przekonać, czy jest na pewno dzieckiem z przepowiedni.
- A co zrobisz, gdy Potter pokona Czarnego Pana? Zamkniesz go w klatce?
- Czyżbyś zaczął interesować się losami chłopca?
- Przecież to syn Lilly.
- Do tej pory jakoś ci to nie przeszkadzało w dręczeniu go.
- Bo myślałem, że miał kolorowe życie jak ten przeklęty James, ale widzę, że bliżej mu było do mnie niż do Pottera – stwierdził na koniec rozmowy ze zdziwieniem Snape. Po czym wyszedł z Nory, aby przemyśleć wiele spraw.

&


Harry leżał na swoim łóżku jak skamieniały. Gdy dyrektor wyszedł ze Snapem, żeby porozmawiać o minionych zdarzeniach Harry pomyślał, że to doskonały pomysł, żeby zorientować się co Dumbledore ukrywa przed nim. Początkowo nic nie słyszał, jakby było rzucone jakieś zaklęcie. Harry jednak bez zastanowienia dotknął drzwi i pomyślał o zdjęciu tego czaru. Jakie było jego zdziwienie, gdy zaczął słyszeć głosy. Jednak nie spodziewał się usłyszeć akurat tego. To przez dyrektora miał spieprzone pierwsze lata życia. To on przyczynił się do śmierci jego rodziców. To przez niego Syriusz siedział przez 13 lat w więzieniu. I dlaczego to zrobił? Dla jakiegoś większego dobra. Podczas podsłuchanej rozmowy miał ochotę wyjść z pokoju i wykrzyczeć Dumbledorowi, co myśli o tym jego większym dobru. Ale umiejętności, które nabył nie tak dawno przy przyswojeniu oklumencji pozwoliły mu się uspokoić i słuchać dalej. Podczas tej chwili Harry poczuł jakby jego dzieciństwo właśnie się skończyło. Zrozumiał, że przed nim czeka walka z Voldemortem. Był gotowy zmierzyć się z nim, ale na własnych warunkach a nie na warunkach Dumbledora czy Voldemorta. Podczas tej rozmowy podjął decyzję o swoim przyszłym losie. Wiedział, że musi wyrwać się jakoś z władzy dyrektora. Ale najpierw musiał porozmawiać z państwem Weasley. Nie chciał bez ich wiedzy wciągać w walkę ich dzieci i to w walkę nie z jednym ale z dwoma przeciwnikami. A potrzebował ich wszystkich. Nie tylko ze względu na ich umiejętności, ale ze względu, że byli jego jedyną rodziną. Z tymi myślami nieco odprężony położył się spać i o dziwo spał spokojnie do następnego dnia.

***

Życzę miłego czytania.

Kornelia Kuk

4 komentarze:

  1. Rozdział ekstra! Ta tajemnica Dumbledore'a i ta miłość Snape'a... Mistrzostwo! Tworzysz tylko za krótkie zdania i popełniasz błędy gramatyczne. Ale nie razi w oczy ;-)
    Zapraszam do mnie na maddieravenclaw.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    PomyLuna;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki mącący Drops jest nawet lepszy od oryginału. ciekawy jestem co dalej. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział całkiem-całkiem. :D
    Taki błąd mi się rzucił w oczy - piszemy "wtedy" razem i jeżeli cząstka "by" jest za czasownikiem, piszemy razem (zrobiłbym), a jeżeli jest przed, to oddzielnie (bym zrobił). Ale ogólnie nie jest ich dużo. ;)
    Trochę wydaje mi się nieprawdopodobne, że Dumbledore wyjawił WSZYSTKO Snape'owi, a którego nie jest stuprocentowo pewny, że ten nie popsuje mu planów. Aczkolwiek to ten fragment podobał mi się najbardziej, bo wyszedł najbardziej naturalnie (kłopot z dialogami, o czym już wspominałam). :")
    Życzę weny!
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń