czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 2. Atak na dom przy Privet Drive 4

Harry szybko chwycił za różdżkę i pobiegł przed dom. W ogóle nie przejął się wujem Vernonem, którego obudził hałas jaki robił biegnąc na dół. Chciał udać się do pani Figg, aby ta mogła poinformować innych o ataku. Nagle stanął i zawrócił, Śmierciożercy otoczyli cały dom, nie mógł tak sobie przejść przez ulicę. Zawrócił do domu, miał pomysł. W środku przeszkodził mu Vernon.
- Chłopcze chciałbym dowiedzieć się co to za hałasy. Dlaczego biegasz po moim domu i to jeszcze z tym czymś w ręce. Domagam się wyjaśnień!!!
- Cicho bądź! Lepiej schowaj się z ciotką i Dudleyem w pokoju. Na zewnątrz są czarodzieje, którzy chcą mnie. A jak ty im przeszkodzisz to raczej długo nie pożyjesz – krzyczał Harry jednocześnie próbując otworzyć schowek pod drzwiami.
- Nie pozwolę nikomu obcemu wchodzić do mojego domu, bez mojego pozwolenia!
- Jak myślisz, że Voldemort przestraszy się takiej groźby to proszę idź i powiedz mu to, ale mi nie przeszkadzaj! Alohomora! – zdenerwowany Harry rzucił zaklęcie. Czuł, że Voldemort zbliża się co raz bardziej. Konsekwencjami przejmie się później. Wolał żyć i być wyrzucony ze szkoły niż być martwy. Widząc, że wuj nadal stoi nie wytrzymał i wrzasnął:
 - WEŹ TĄ SWOJĄ GRUBĄ DUPĘ I UCIEKAJ NA GÓRĘ JAK CHCESZ ŻYĆ I MI NIE PRZESZKADZAJ!!!
Nie patrząc, czy wuj coś robi szybko przeszukał swój kufer. Po chwili wyciągnął pelerynę niewidkę. Schował się pod nią i ponownie skierował się ku domowi pani Figg. Cicho przemknął obok potężnego mężczyzny, który zbudził w nim odrazę. Miał szare włosy i długie, żółte paznokcie u rąk. Ponadto cuchnęło od niego brudem i krwią. Miał ochotę rzucić w niego jakąś klątwę, ale wiedział, że musi zachowywać się ostrożnie jeśli chce przeżyć. Zbliżał się już do domku przy Wisteria Walk, gdy usłyszał ten najbardziej znienawidzony przez niego głos.
- Harry Potterze! Wyjdź i poddaj się. Wiesz dobrze, że bariery twojej matki w moim przypadku przestały działać – mówił Voldemort unosząc się nad domem. – Jeżeli nie pokarzesz się to ci ludzie co stoją przy drzwiach zginą.
 Harry nie wiedząc o co chodzi Voldemortowi odwrócił się w stronę, którą wskazał. Gniew i złość, którą czół ku Dursleyom nagle eksplodowała. Ściągając pelerynę wrzasnął:
- Co wy do cholery robicie. Dlaczego chociaż raz mnie nie posłuchaliście. Przecież mówiłem, że macie się chować!!!
- Nikt mi nie będzie rozkazywał w moim własnym domu! – oburzył się Vernon. – Bierzcie go jak chcecie, i tak go nie chcieliśmy. Sprawia tylko problemy!.
- Vernon, co ty mówisz, przecież to syn mojej siostry. To rodzina. Obiecaliśmy go chronić.
- Ten chłopiec i cała twoja rodzina to dziwacy. Takich powinno się tępić. Nie wiem, dlaczego zostałem z tobą po tym jak usłyszałem historię twojej siostry. Przez takich jak on nasz syn i my mieliśmy problemy. Albo dorabiali Dudleyowi ogon albo wydłużali jego język. A jakby tego było za mało to niszczyli nasz salon albo straszyli nas jakbyśmy byli jakimiś przestępcami. Więc jeśli chcą zabić tego dziwaka to droga wolna ja nie będę im przeszkadzać.
- Vernon – pisnęła ciotka. Słowa ciotki Petunii tak zdziwiły Harrego, że opuścił różdżkę. Tą chwilę zawahania wykorzystał Voldemort i krzyknął:   
- CRUCIO! – i Dursleyowie zaczęli się wić w bólu. – Przepraszam, że zakłócam, jakże rodzinną scenkę, ale przyszedłem tu w konkretnym celu. Wy tam, możecie zabawić się z nimi. – Rozkazał Voldemort czteroma śmierciożercom a potem ponownie zwrócił się do Harry’ego. –  Potter przyłącz się do mnie albo zginą kolejni członkowie twojej rodziny. A doszło do mnie, że nie masz ich za dużo.
Harry zdziwił się, że Voldemort zmienił podejście do niego. Nie wiedział co czarodziej zyska jeżeli on przyłączy się do śmierciożerców. Przecież przepowiednia mówiła, że jeden lub drugi musi zginąć z ręki któregoś z nich. Nie wiedział, czy pani Figg obserwuje ich i czy ostrzegła zakon o walce, więc na wszelki wypadek starał się przeciągnąć tą rozmowę tak długo, jak będzie mógł.
- A co ty będziesz miał z tego, że przyłączę się do ciebie?
- To Dumbledore ci nie powiedział, co oznacza przepowiednia? Jeżeli nie, to nie będę cię uświadamiać. Dzięki twojej niewiedzy będę miał większą zabawę, wtedy kiedy będziesz mi służył. A wiedz, że tak się stanie. Już mi nie uciekniesz.
- Myślisz, że przekonasz mnie do przyłączenia się do ciebie, jedynie poprzez straszenie mojej rodzinie, której jak słyszałeś nie zależy na mnie? Przez ciebie nie żyją moi rodzice, Cedrik i Syriusz! Ponadto nie jesteś taki silny za jakiego chcesz uchodzić. Dumbledore już cię pokonał tam w Ministerstwie, więc może to zrobić jeszcze raz.
- Myślisz, że ten staruch mnie wtedy pokonał? Dobre! Jak już jesteśmy przy tym kochasiu szlam, czy wspominał ci dlaczego jesteś wychowywany przez tamtych – wskazał na leżących nieruchomo Dursleyów.
- Oczywiście!
- To wiesz, że miał cię wychowywać ten zapchlony kundel? Jednak Dumbledore wolał go pozostawić w Azkabanie, a ciebie wysłać do mugoli, żebyś nie poznał czarodziejskiego świata za szybko?
- To nie prawda, dyrektor by tego nie zrobił – zaprzeczał Harry, ale bez przekonania, bo już nie wierzył Dumbledorowi tak bezgranicznie. Ale to musi być kłamstwo. Voldemort chce mu tylko namieszać w głowie. Już dużej nie był w stanie podtrzymywać tej rozmowy. Gdzie jest Zakon Feniksa? Czyżby przestali go obserwować, przecież obiecywali mu to w czerwcu. Takie myśli przelatywały po głowie chłopca. Musi jakoś się stąd uwolnić. Nie mógł użyć peleryny niewidki, bo nie był tutaj sam. Jest jeszcze wujostwo. Musi ich uratować, przecież ciotka miała rację. Jest ona siostrą jego matki, więc ze względu na nią powinien postarać się ewakuować stąd całą ich czwórkę. Czuł jak jego moc próbuje się uwolnić. Musi to powstrzymać, bo jeszcze nie pora na rzucanie zaklęć. Będzie musiał dalej podtrzymywać tą dziwną rozmowę. Nie wiedział tylko, dlaczego Voldemort po prostu go nie zabije lub opęta go tak jak zrobił to przed miesiącem. Po co ja mu jestem potrzebny?    
- Nie, to powiedz mi dlaczego Black siedział w więzieniu a Snape pozostał na wolności? Przecież mógł oby dwu uwolnić od oskarżeń – mówił dalej Voldemort. – Teraz ten kundel nie żyję a Snape’a czeka to samo. Nie stawił się na cmentarzu, więc zobaczy co czeka zdrajców i szpiegów. Na pewno trochę więcej pocierpi niż twój chrzestny. Teraz myśli, że jest bezpieczny. Uraczył mnie tak zgrabną historyjką, że uwierzyłem mu, ale mój szpieg wszystko wyśledził. Co do Blacka, Bellatriks chwaliła się tym jaką to miała przyjemność podczas zabijania tego zdrajcy, który zapomniał, że ma być posłuszny swojemu rodowi, a tym samym mi, swojemu panu. Zapomniał, co jest najważniejsze. I to dla kogo zdradził swoją rodzinę? Dla szlamy, wilkołaka i Potterów, tych zdrajców krwi.  
- Nie masz prawa mówić o Syriuszu. On był lepszy niż ty lub ktokolwiek z twojej bandy. Był czarodziejem czystej krwi, który wiedział co to jest honor i rodzina. Ty nawet nie możesz pochwalić się czystością krwi. Wiecie, że wasz pan, za którym tak podążacie i który głosi idee czystości, jest jedynie czarodziejem pół krwi? Jego ojciec był zwykłym mugolem, którymi tak pogardzacie! – Te ostatnie słowa krzyczał już do otaczających śmierciożerców. Widział, że co niektórzy zawahali się i zaczęli spoglądać na siebie nic nie rozumiejąc. 
- CISZA! – wrzasnął Voldemort – Zastanów się, co mógłbyś zyskać po mojej stronie. Mógłbyś wskrzesić rodziców lub tego kundla.
- Tak? A co byś chciał w zamian? Moją duszę? Nigdy w życiu prędzej się zabiję, niż do ciebie przyłączę!
- Więc mówisz, że się do mnie nie przyłączysz. Zabiłbym ciebie, ale jesteś mi potrzebny, więc IMPERIO!- zaklęcie to poleciało ku Harremu – zabij tych tam - wskazał na Dursleyów.
Harry szybko się otrząsnął z tej klątwy. Voldemort chyba nie wiedział, że on to potrafi. Burty Crouch Junior musiał nie zdążyć o tym go poinformować. Energia i siła, która zgromadziła się w nim podczas całej tej rozmowie wybuchła z dwojoną mocą. Harry nie zastanawiając się długo podbiegł do wujostwa złapał ich za koszulki i zniknął. Pojawili się z hałasem przed Norą. Nie wiedział jak to zrobił, bo gdy podbiegał do Dursleyów nie miał planów na ucieczkę, chciał jedynie znaleźć się w bezpiecznym miejscu, z dala od ludzi chcących go wykorzystać lub zabić. Nie zdziwił się za bardzo, że znalazł się tutaj, gdyż ufał nie wielu ludziom, a większość z nich mieszkała właśnie w Norze. Teleportacja tak go wyczerpała, że nie miał siły zawołać na pomoc. Jednak hałas zrobił swoje i z domu ktoś wyszedł. Jednak Harry nie zorientował kto, bo zemdlał.

&

Ginny siedziała w swoim pokoju, w ręku trzymała list od Harrego. Zastanawiała się, co on miał na myśli pisząc ten list. Co on chciał jej powiedzieć. Przecież wiedziała tyle samo, co Ron czy Hermiona. A oni w swoich listach nie mieli nic o rozmowach na osobności. I co oznaczało to ostatnie zdanie. Kim on chciał zostać dla niej jeżeli nie przyjacielem. Miała pewne nadzieje, o których wiedziały tylko Hermiona i Luna. Ale, czy Harry to samo miał na myśli, to nie była pewna. Przecież nie zwracał na nią większej uwagi. Traktował ją jedynie jak młodszą siostrę swojego kumpla. Ona za to kochała go tak długo. Początkowo była to tylko fascynacja Chłopcem, Który Przeżył. Później, po tej akcji w Komnacie Tajemnic traktowała go jak swojego bohatera. Dopiero w tym roku podczas spotkań GD Luna uświadomiła jej, że kocha Harrego. Ten jednak latał za tą Cho. Ona więc na złość zaczęła chodzić z innymi. Teraz jest z Deanem, który niestety nie jest zielonookim chłopcem. Do tego strasznie ją denerwuje. Nie może zrozumieć, że jest już na tyle dorosła, że może sama o sobie decydować. Chce jej ciągle pomagać. Ponadto zrobił jej większą awanturę po przygodzie w Ministerstwie niż jej rodzice. A w listach ciągle domaga się, żeby opisywała mu swój dzień. Przecież nie jest niczyją własnością. Jak tak dalej pójdzie to chyba z nim zerwie. Rozmyślenia te przerwał jakiś hałas na dworze. Dźwięk ten przypominał odgłos wydawany przy teleportacji, ale przecież Dumbledore naniósł na Norę takie osłony, żeby nikt nie mógł się teleportować tutaj. Szybko chwyciła za różdżkę i zbiegła na dół. Przy schodach zderzyła się z Ronem i Hermioną, która miała nierówno pozapinane guziki. Kiedy spojrzenia dziewczyn się spotkała, starsza czarownica się zarumieniła. Na dole zobaczyli jak rodzice lewitują 4 nieprzytomne osoby.
- Ron biegnij do kominka i zawiadom Dumbledora, że u nas jest Harry, który zemdlał i Dursleyowie. Powiedz mu, żeby przyszedł z panią Pomfrey, bo z mugolami jest coś nie tak – wołała Molly układając Harrego na kanapie. – Hermiona i Ginny chodźcie mi pomóc, trzeba opatrzyć rany, żeby więcej nie krwawiły, bo obawiam się, że Dursleyowie nie wytrzymają do przyjścia pani Pomfrey. Znacie zaklęcie? Tak, to dobrze więc do roboty.
- Episkey – jednocześnie rzuciły zaklęcie trzy czarownice na swoich pacjentów. W tym samym czasie pan Weasley udał się do Ministerstwa, żeby dowiedzieć się coś o tym ataku.     
- Dyrektor wraz z panią Pomfrey zaraz będą – powiedział Ron wchodząc do salonu. Nie wiedział co robić więc stanął z tyłu i czekał.
- Dobrze, idź teraz do kuchni i nalej do miski wodę. Trzeba obmyć ich ze krwi, a nie chcę używać za dużo czarów, bo chyba zostali potraktowani Cruciatusem. Po tej klątwie wszystkie inne czary sprawiają ból, a już tak zasklepiliśmy im rany zaklęciem.
Podczas, gdy Ron wykonywał polecenie matki do Nory przybył Dumbledore. Od razu skierował się do kanapy, gdzie leżał Harry.
- Molly co się stało?
- Nie wiem Albusie, jakieś dziesięć minut temu usłyszeliśmy hałas na dworze. Jak wyszliśmy zobaczyliśmy trzy osoby leżące na ziemi i Harrego, który właśnie upadał.
- Ale co on robił tutaj, przecież Arabella pilnowała go na Privet Drive. Rozmawiałem z nią zaraz przed tym jak w kominku pojawił się Ron. Poppy – zwrócił się ku pielęgniarce – zbadaj ich wszystkich i po wszystkim przyjdź do mojego gabinetu. Ja muszę porozmawiać z Arabellą.
- Poppy – rzekła pani Weasley – z Harrym nie jest źle. Wygląda mi to na wyczerpanie. Chłopiec chyba wykorzystał całą swoją moc, by tu się dostać. Za to z mugolami jest gorzej. Kobieta może przeżyje, ale boję się o chłopca i jego ojca.
- Dobrze, najpierw zajmę się mugolami. Hermiono ty jak wiem znasz trochę leczniczych zaklęć, sprawdź stan Harry’ego i podaj mu kilka eliksirów na wzmocnienie i nie zapomnij o przeciwbólowym. W jego przypadku najlepszy będzie sen.
Pielęgniarka szybko sprawdziła stan trzech pacjentów. Smutno pokręciła głową.
- Ten starszy mężczyzna niestety nie żyję. Jego serce nie wytrzymało. Mugole nazywają to zawałem. Spowodowane to musiało być zaklęciem Cruciatus. Do tego teleportował się, czego chorzy mugole nie powinni robić, bo to dla nich za duży szok. Niestety zaklęcie Episkey było dla jego serca za dużym zmaganiem.
- O nie, ja chciałam tylko zasklepić jego rany, bo strasznie krwawił a ja bałam się, że się wykrwawi. Co ja powiem Harry’emu, przecież to jego wujek.
  - Nie martw się Molly. Obawiam się, że nawet pomimo tego zaklęcia mężczyzna by nie przeżył. Dobrze teraz wezmę się za tego chłopca. Hermiono jak skończysz z panem Potterem będziesz mi potrzebna. Tych mugoli potraktowano Cruciatusem, wiem że nie ma na ten ból żadnego eliksiru, ale ostatnio odkryliśmy z Severusem, że jeżeli do eliksiru pieprzowego doda się odrobinę liści tojadu to zwalczy on największy ból. Musisz być tylko bardzo ostrożna przy sporządzaniu eliksiru, bo kwiat tojadu jest toksyczny.
- Poppy, ale czy to jest bezpieczne?
- Nie mamy innego wyjścia, Molly. Mugole bardzo ciężko znoszą efekty Cruciatusa. To jest nasza jedyna szansa na wyleczenie tej dwójki. Hermiono weź do pomocy Ginny i Rona. Recepta jest w mojej torbie. Molly ty też im pomóż, przypilnuj żeby robili wszystko zgodnie z przepisem.

&

- Severusie, gdzie jesteś? Coś się stało na Privet Drive, Harry jest nieprzytomny musimy pogadać z panią Figg. – Snape, gdy usłyszał te słowa to się skrzywił.
Znów ten Potter, dlaczego zawsze jak ten gówniarz w coś się wplątuje to dyrektor zmusza jego, by wszystko odkręcał. W co znów ten chłopak znów się wmieszał. Nawet w wakacje nie ma od niego spokoju. Najpierw list a teraz dyrektor każe mu udać się do domu tej staruchy, gdzie zawsze śmierdzi kapustą. Co do listu to nadal się nie otrząsnął. Pamiętał jak go zdziwiło, kiedy podczas obiadu podfrunęła do niego sowa. Nie miał żadnych znajomych, więc nikt do niego nie pisał. No może poza Narcyzą. Ale ona i tak jedynie kontaktowała się z nim w celu rozmowy o Draconie. Następnym idiocie, który wierzy, że pieniądze ojca zawsze mu pomogą. Szkoda mu było Narcyzy. W czasie, kiedy uczył się w Hogwarcie podobała mu się, ale ona wybrała tego pożal się boże arystokratę, który sam bez wiedzy Czarnego Pana nie potrafi chyba zawiązać buta. Kiedy byli nastolatkami potrafili rozmawiać ze sobą godzinami. To ona pomogła mu zwalczyć to uczucie do Lilly i zawsze wspierała go, gdy Huncwoci znęcali się nad nim. Teraz ich rozmowy dotyczą jedynie tego jasnowłosego głąba, który chyba tylko cudem nie wysadził mu sali podczas eliksirów. Jedynie dzięki Narcyzie Draco ma tak dobre oceny, bo to ona wybłagała u niego to, w obawie, że Lucjusz potraktuje go jakimś zaklęciem, gdyby było odwrotnie.
Ale sowa, która przyleciała nie była podobna do tych, które należały do Malfoyów. Bardziej przypominała tą, którą należała do Pottera. Jednak na pewno to nie on do niego pisał, bo i po co. Przecież według niego to on był przyczyną śmierci tego kundla. Jakby to co zobaczył podczas ich lekcji oklumencji nie potwierdzało, że miał prawo nienawidzić jego i jego pożal się boże przyjaciół. Kiedy zobaczył, że nadawcą jednak jest Potter chciał od razu spalić ten list, bo przecież wiedział co się w nim znajduję. Pewnie, kolejne niesprawiedliwe pomówienia. Jednak z ciekawości nie zrobił tego. Lepiej przeczytać i mieć dowód, że Potter nie potrafi myśleć i mieć powód na kolejne szlabany. Najlepiej podczas jakiegoś meczu quidditcha. Jednak po przeczytaniu tego listu nie wiedział co zrobić. Potter go przeprasza? Nie to jest nie możliwe, to pewnie jakiś kolejny jego żart.  Już da mu popalić podczas kolejnego roku szkolnego. Jednak obok uczucia wciekłości odczuwał też szczęście, że doprowadził do tego, że własny syn odwrócił się od tego pajaca Jamesa. Ale zaraz przypomniała mu się Lily. Ona przecież nie zasłużyła na to, żeby jej syn myślał źle o niej. Pomimo różnych zdań o Voldemorcie pozostali dobrymi znajomymi. Nawet spotkał się z nią już po jej ślubie z Potterem. Wybaczyła mu, że nazwał ją szlamą. Wiedział też, że przykro jej by było, gdyby pozwolił Harry’emu oskarżać ojca o coś za co nie był do końca winny. Przecież Potter też miał sporo cech dobrych, o których Severus nie chciał za często myśleć. Za rodzinę i przyjaciół James był gotowy umrzeć. To właśnie ta cecha, którą zaobserwował też u Harry’ego powodowała, że tak nienawidził Pottera, zarówno tego młodszego jak i starszego. On sam przecież pozwolił, żeby ojciec znęcał się nad matką. Nic z tym nie zrobił. Jedynie przyłączył się do Czarnego Pana, co okazało się jego największym błędem. Nie mógł przebaczyć sobie, że przez niego ojciec zabił matkę, ona przecież chciała go tylko bronić. A on nawet nie mógł zabić tego drania, który był jego ojcem, gdyż ten najzwyczajniej na świecie zapił się na śmierć.    
- Severusie otworzysz? Musimy iść. – wołał pod drzwiami Dumbledore
- Już idę. Czego chcesz?
- Byłem właśnie w Norze, bo okazało się, że Harry jakimś cudem tam się znalazł. Arabella miała go pilnować. Nie powiedziała mi o żadnym ataku na Privet Drive a przecież niedawno z nią rozmawiałam.
- Jesteś pewny, że był tam jakiś atak? Może Potter ubzdurał sobie, że da radę samemu i nie potrzebuje ochrony nikogo i z nudów udał się do przyjaciół.
- Nie masz racji Severusie, bo chłopiec znalazł się w Norze nieprzytomny i to razem z trzema mugolami, którzy teraz walczą o życie.
- Ale jak to zrobił? Przecież nie potrafi się teleportować, prawda?
- Nie wiem jak to zrobił. Musimy dlatego porozmawiać z panią Figg, może ona coś widziała? Wiesz, gdzie ona mieszka?
- Tak
- To dobrze. Spotkajmy się pod jej drzwiami. – Nie czekając na reakcje Snape’a dyrektor zniknął.
- Temu to dobrze. Ja muszę iść do Hogsmeade, by się teleportować.
 Po dwudziestu minutach spotkał się z dyrektorem w Little Whinging. Nawet stąd widział, że dom Dursleyów został spalony.
- To chyba wina śmierciożerców, ale upewnijmy się lepiej. Chodź Severusie zobaczymy co Arabella ma nam do powiedzenia – mówił dyrektor jednocześnie pukając do drzwi. - Arabello dzień dobry, co u ciebie słychać? – spytał się kobiety stojącej w drzwiach.
Severus ujrzał starszą lekko zwariowaną kobietę, która miała siatkę na włosach. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to było jej zamglone spojrzenie. Oznaczać to mogło tylko jedno.
- Albusie…
- Tak widzę, ktoś musiał rzucić na nią zaklęcie Imperiusa. Jak się nie mylę jest to robota, któregoś ze śmierciożercy.
- Ale na spotkaniach Czarny Pan nie wspominał nic o tej akcji.
- Zaraz się wszystkiego dowiemy. Masz Veritaserum?
- Mam. Nigdy się bez niego nie ruszam, po tej akcji z Moodym.
- To dobrze. Dla pewności użyjmy go. Idź do kuchni i przynieś szklankę wody.
Po chwili Severus wrócił z eliksirem rozmieszanym w wodzie. Podał go kobiecie. Przesłuchane zostawił dyrektorowi.
- Jak się nazywasz?
- Arabella Figg
- Gdzie mieszkasz?
- W Little Whinging przy Wisteria Walk 5.
- Czy spotkałaś ostatnio jakiegoś śmierciożerce?
- Nie.
- Czy ostatnio ktoś cię odwiedził?
- Tak.
- Kto to był?
- Bardzo miła pani, mówiła że wprowadziła się niedaleko i chce poznać sąsiadów.
- Jak wyglądała?
- Miała długie blond włosy. Około 30 lat. I jej czarne oczy niesamowicie błyszczały.
- To musi być Bellatriks – wtrącił się Snape. – Ona zawsze przyjmuje tą postać jeśli korzysta z eliksiru wielosokowego.
- Co miałaś zrobić, kiedy Voldemort zaatakuje Harrego? – Dumbledore wrócił do przesłuchania.
- Udać się do Hogwartu i zapewnić dyrektora, że z chłopcem jest wszystko w porządku.
- Należysz do śmierciożerców? – Dumbledore zadał ostatnie pytanie.
- Nie.
- Severusie musisz teleportować się z Arabellą do zamku. Tam ją ulokuj w jakimś pustym pokoju. Lepiej ją ukryć przed Bellatriks. W Hogwarcie powinna szybko przezwyciężyć to zaklęcie. Ja pójdę do Nory zobaczyć co z Harrym.

&

Tymczasem w Norze pani Pomfrey wraz z Weasleyami i Hermioną walczyła o życie dwójki mugoli. Z chłopcem było ciężko. Pielęgniarka robiła co mogła, ale chłopiec był w szoku. Nie chciał oprzytomnieć.
- Obawiam się, że minione zdarzenia były za bardo szokujące dla tego dziecka. On boi się obudzić. Przebywa obecnie w swoim świecie. Z tym to ja nie dam sobie rady. Musimy wezwać uzdrowiciela z św. Munga, który będzie specjalistą w podobnych urazach. Dobrze, że eliksir zaczął działać i objawy po Cruciatusie  zaczęły znikać.
- Hermiono wezwij kogoś z Munga – rozkazała pani Weasley. – A co z kobietą?
- Ona oberwała najsłabiej, ale martwi mnie co innego. Ktoś rzucił na nią zaklęcie przymusu. Jest to odmiana Imperiusa. Tylko, że w przypadku zaklęcia przymusu ofiara może funkcjonować normalnie, sama decyduje co robi. Zaklęcie to dotyka tylko jednej czynności, np. może kazać ofierze codziennie rano zjeść jabłko. Jest jeszcze jedna różnica. Zaklęcie przymusu w przeciwieństwie do zaklęcia Imperiusa wystarczy rzucić raz.
- Ale kto mógł zrobić coś takiego jakiemuś mugolowi. 
- No właśnie nie wiem i to mnie martwi. Powiadomię o tym Dumbledora jak się z nim spotkam w Hogwarcie.
- Umiesz zdjąć to zaklęcie?
- Umiem, nawet już to zrobiłam. Jak się obudzi to zobaczy się, czy w jej zachowaniu coś się zmieniło. Harry powinien nam powiedzieć jeżeli jakaś zmiana zajdzie. No właśnie co z Harrym?
- Śpi, jeszcze się nie obudził, ale przyjął wszystkie eliksiry – powiedziała Ginny.
- Dobrze, nie przenoście go, niech śpi na tej kanapie. Regeneracja siły po wyczerpaniu mocy musi trochę potrwać. Powinien się obudzić za jakieś dwa dni. Teraz musimy poczekać na uzdrowiciela. On też może wydać akt zgonu tego mugola.
Wraz z uzdrowicielem do Nory przybył dyrektor.
- Dzień dobry. Nazywam się Mary Fleedwood jestem uzdrowicielem, gdzie jest mój pacjent?
- Leży tam  - wskazała na Dudleya pani Weasley. – Jest on mugolem, który przeżył zaklęcie Cruciatus i teleportacje. Jak wiem to magia kojarzyła mu się z czymś złym i czego strasznie się obawiał.
- Zaraz go zbadam i zobaczę na ile poważny jest jego stan.
- Musimy też prosić o stwierdzenie śmierci jednego człowieka.
- Dobrze zrobię to, gdy zbadam chłopca.
- Dyrektorze mamy problem z panią Dursley. Ktoś rzucił na nią zaklęcie przymusu, ale na szczęście pani Pomfrey udało się je zdjąć. – zwróciła się teraz do dyrektora pani Weasley.
- Doprawdy – rzekł spokojnie Dumbledore a w jego oczach przez chwilę błysnęło niezadowolenie. Jednak szybko zniknęło, więc pani Weasley pomyślała, że jej się to przewidziało. – Nie wiem, kto mógł rzucić to zaklęcie na Petunie Dursley, ale zbadam tą sprawę. Jak się czuję Harry? Dobrze zrozumiałem, że ktoś nie żyję?
- Z Harrym jest w porządku musi jedynie zregenerować siły. A umarł mężczyzna. Miał słabe serce i nie wytrzymało ono tyle magii.
Rozmawiali tak do powrotu uzdrowiciela. Okazało się, że Dudley przeszedł głęboką traumę. Należy odizolować go od ludzi. Jedyny dostęp powinna mieć rodzina.
- Przeprowadzę z nim kilka terapii, więc będę tu przychodziła co dziennie ok. 15. A teraz gdzie jest ciało? – spytała się uzdrowicielka Fleedwood.
- W drugim pokoju. Proszę iść za mną – powiedziała pani Weasley i zaprowadziła uzdrowicielkę do Vernona Dursleya.     
Tam rzucono kilka zaklęć, które potwierdziły domysły pani Pomfrey. Uzdrowicielka wzięła ciało ze sobą mówiąc na odchodnym:
- Muszę przeprowadzić szereg dokładnych badań, które są obowiązkowe, kiedy mugol ginie od czarów. Proszę powiedzieć rodzinie, że ciało może odebrać za tydzień. Do widzenia.
Zaraz za nią wyszli dyrektor i pani Pomfrey. Niedługo później do Nory wrócił pan Weasley. Nie miał on za dużo do powiedzenia.
- Okazuje się, że w Ministerstwie nic nie wiedzą o ataku. Knot nawet próbuje ośmieszyć Dumbledore’a. Głośno pyta, dlaczego dyrektor nie zrobił nic w tym przypadku jeśli miał na usługach Snape’a, nawróconego śmierciożercę, czyli idealnego szpiega jak twierdzi.
- Snape, z niego szpieg jak ze mnie baletnica – mruknął Ron, ale nie na tyle cicho, aby pani Weasley go nie słyszała.
- Ron! Dyrektor wie co robi. Jest już późno idźcie wszyscy spać.

***

Witam,
postanowiłam wklejać rozdziały raz na tydzień. Cieszę się, że poprzedni rozdział się podobał, mam nadzieje, że z kolejnymi będzie podobnie.

Kornelia Kuk

5 komentarzy:

  1. Cześć, dzięki za zgłoszenie do spisu " Kocham czytać blogi. "
    Twoje opowiadanie znalazło się u nas w spisie. :)
    Pozdrawiam! :)


    http://kochamczytacblogi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział ciekawy, ekscytujący, ale mimo wszyako szkoda mi Vernona :'( Wielka szkoda... A tak w ogóle, Ron i zaczerwieniona Hermiona? Uuu, będzie się działo ;-)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę weny <3
    Pozdrawiam,
    PomyLuna ;*
    maddieravenclaw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Błędy, błędy... Ale je zawsze można poprawić, więc nie ma co się załamywać. Może jakaś beta by się przydała? Z własnego doświadczenia wiem, że to bardzo ułatwia życie. :")
    Witam, przybyłam tutaj poprzez Katalog Euforia i pomyślałam, że zajrzę - bo co mi w końcu szkodzi? Zapowiada się całkiem ciekawa historia, ale nie jestem pewna, czy przypadkiem nie będziesz polegać na którymś z bardzo wielu szablonów (odezwała się ta, która kompletnie nie polega na znanym wszystkim motywie). Mogę się też mylić i mam nadzieję, że tak jest, bo historia ma potencjał - w końcu świat wykreowany przez panią Rowling daje nieograniczone możliwości, wystarczy po prostu pomyśleć. Ale wracając do meritum - kiedy czytałam te dwa rozdziały, odczuwałam pewną... Sztywność? Nie jestem pewna, ale myślę, że to dopiero Twój początek z pisaniem. Moim zdaniem trochę brakuje Ci płynności, ale nie przejmuj się, bo z każdym kolejnym napisanym słowem jest coraz łatwiej. Akcja mknie do przodu jak szalona, może trochę przystopuj? Wprowadź jakieś opisy, baw się nimi, staraj się też, by dialogi wyglądały jak najbardziej naturalnie (ja sobie radzę w ten sposób, że wyobrażam sobie sytuację, w jakiej znajdują się bohaterowie i staram się poczuć ich emocje, a zazwyczaj to one kierują rozmową - nie wiem, czy to Tobie pomoże, ale może jednak?). Trochę marudzę, co? Raczej zostanę (jestem dziwna - zamiast się uczyć, to szukam sobie kolejne blogi do obserwowania), jestem ciekawa, jak rozwinie się dalej sytuacja. ;)
    Życzę weny i mam nadzieję, że nie odstraszyłam Cię moim ględzeniem. :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    Zapraszam do mnie (piszę Dramione - niektórzy mają na nie alergię, więc wolę wcześniej ostrzec :P): wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń